!!UWAGA!!
>Poszukiwane są osoby do odgrywania ról kanonicznych!<
Administrator
Przez połowę drogi z Bart's milczał starając się przeanalizować wszystko to, co udało mu się dowiedzieć. Otoczenie inne, niż szpitalne pozwoliło mu się skupić na odpowiednich myślach - inne, spowalniające pracę jego umysłu nie wtrącały się tak, jak wcześniej. Zabawne, jak łatwo wyciszyła go zwykły przejazd taksówką. Dopiero, kiedy wyrwany z zamyślenia spojrzał na całą resztę dopowiedział parę istotnych lub mniej, szczegół do tego, co ustalili w sali El.
Kiedy wreszcie zatrzymali się na baker street, wysiadł i skierował się do swojego mieszkania.
Offline
Użytkownik
Droga na Baker Street była czymś koszmarnym. Nico siedział obok Sherlocka i całą drogę powstrzymywał silną potrebę oparcia głowy na jego ramieniu i wtulenia twarzy w miękki materiał płaszcza. Czuł się jakby wieźli ciało Elaine w bagażniku, a straszna atmosfera żałoby wypełniała powietrze jak trupi smród.
Gdy dotarli na miejsce, wysiadł za Sherlockiem i poszli do mieszkania.
- Będę u siebie - powiedział tylko i ruszył na górę, do dawnego pokoju Johna.
Offline
Administrator
Detektyw odprowadził Nico wzrokiem
- I tak wolałbym, gdybyś siedział w salonie - powiedział nim rzucił płaszcz na kanapę. Pomieszczenie wyglądało bardzo spokojnie, tak, jak je zostawił kiedy wychodził. Zmarszczył czoło. Nawet nie wiedział ile czasu minęło od momentu, kiedy zorientowali się, że coś jest nie tak. To wszystko działo się tak szybko.
Łypnął, na obklejoną ścianę na której wisiały wycinki z gazet i nie tylko. Zupełnie nie wiedział, czym się zająć. Przeszedł przez pokój i stanął przy oknie obserwując ulice i mieszkanie El.
Offline
Użytkownik
Zamknął za sobą drzwi udając, że nie słyszy jego uwagi.
Od razu zapalił papierosa po czym sięgnął do szuflady, w ktorej trzymał pudełko z farbami.
Wyjął odpowedni kolor i tubke utleniacza, po czym poszedł do łazienki.
Offline
Administrator
Oderwał na moment wzrok i przeniósł go na krótką wiadomość od brata. Fakt, że nie była to rozmowa telefoniczna, a sms - rzadkość w przypadku Mycrofta, który nie szczędził języka - podpowiadał mu, że brat miał sporo roboty, albo po prostu zabrakło mu niemal nieskończonej cierpliwości.
Przesadził i nie czuł się z tym specjalnie źle. Obawiał się jedynie konsekwencji ze strony niezrównoważonej siostry doktora - pracującej czy nie dla Jima.
Pokręcił telefonem w dłoni nim przerwał bezsensowne wpatrywanie się w przestrzeń i usiadł na fotelu.
Offline
Gość
Bez słowa wsiadł do samochodu razem Sherlockiem i chłopakiem. Wpatrywał się cały czas za okno nie wiedząc co powiedzieć. Wręcz obawiając się cokolwiek w tym momencie mówić. Odchrząknął tylko, kiedy wysiadali i skierował się w stronę numeru 221B dając do zrozumienia iż nie zamierza ich w tym momencie opuszczać. Musieli porozmawiać, przecież po tej całej akcji niemożliwym było, aby po prostu wrócił do domu, jakby nic się nie stało. Z resztą zakładał, że coś jeszcze się wydarzy, choć Sherlock zdawał się w danym momencie bardziej zajęty telefonem. Zerknął na chłopaka znikającego w jego dawnym pokoju. Czyżby Nico był nowym współlokatorem Sherlocka? Było to dosyć dziwne, niewielu ludzi potrafiło go znieść, a co dopiero zbuntowany nastolatek, za jakiego odruchowo wziął go John. Zastanawiał się chwilę, czy nie powinien zostać z Sherlockiem, gdyby go potrzebował, ale zdawało mu się, że chłopak bardzo przeżył wydarzenia w szpitalu.
- W razie czego, będę na górze - powiedział cicho nie mając pewności czy detektyw go w ogóle słucha i się odwrócił. Czuł się winny wobec młodego, więc wszedł na górę, odczuwając nikłe deja'vu przemierzając dobrze znaną trasę na schodach. Zapukał do drzwi i odczekał chwilę zanim wszedł.
Ostatnio edytowany przez John Watson (2014-07-23 20:49:15)
Użytkownik
Nico nie było w pokoju. W łazience właśnie spłukiwał z włosów silny rozjaśniacz, który sprawił, że niebieskie włosy stały się szarobłękitne. Potem nałożył wściekle pomarańczową farbę i spojrzał na zegarek.
Pół godziny, tyle to potrwa. Postanowił, że ten czas przesiedzi w swoim pokoju w towarzystwie papierosów i głośnej muzyki.
Właśnie, papierosy.
Sięgnął do paczki i zapalił kolejnego, po czym udał się na górę.
Zaskoczył go widok Johna, który stał w drzwiach jego pokoju.
- Hej - powiedział sucho, zatrzymując się za nim - Um... W czym mogę ci pomóc?
Offline
Dedukcja w szlafroku
Szła przed Dawsonem, grzecznie otwierając mu kolejne drzwi mimo faktu, iż walizka nie okazała się przesadnie ciężka. Musiała czymś zająć ręce, by nie skupiać się na ponurych myślach. Widok amunicji był pewnym dowodem na to, iż naprawdę przygotowują się do wojny. I to z nie byle jakim przeciwnikiem. Kimś, komu nieznana jest litość.
W tym momencie po raz pierwszy uświadomiła sobie na poważnie, że może na tym ucierpieć. Ba, może nawet zginąć. Nie było to już mgliste przeczucie przypatrujące się jej zza ściany, tylko coś przeszywającego umysł i spowalniającego ruchy dawką adrenaliny.
I za wszelką cenę chciała temu zapobiec. Dla Elaine.
- Jesteśmy. Z... małym fantem - oznajmiła Sherlockowi, wstępując do salonu.
Up on one roof.... that's practically a convention.
►KARTA POSTACI ►TELEFON ►RELACJE ►INFORMATOR►WYPOSAŻENIE
Offline
Użytkownik
- No... nie takim małym. - odezwał się przekraczając próg. Z należytą ostrożnością postawił walizkę na podłodze, odłożył też znalezione magazynki.
- Elaine... całkiem nieźle to ukryła. - dodał odbezpieczając klipsy zamykające walizkę, wyprostował się i odsunął o krok. - Sam zobacz.
Offline
Aniołek
Molly wygrzebała się z taksówki tuż za Johnem. Podobnie jak podczas jazdy i teraz milczała. Zdążyła się już uspokoić i próbowała wszystko sobie ułożyć w głowie. Jasne było to co się wydarzyło i oczywistym pozostawało to, że czekają ich jeszcze gorsze rzeczy. Ich. Całą ekipę.
Cicho weszła po schodach na piętro i dołączyła do będących już w salonie Sherlocka i Marysi.
- Jestem - powiedziała z lekkim westchnięciem.
Focus.
Offline
Administrator
Odebrał wiadomość od Mary i lekko się uśmiechnął. Pomysł spodobał mu się na tyle, że postanowił zająć się tym jak najszybciej. Do tego oderwanie myśli i skupienie się na chemii trochę mu pomoże. Odprowadził wzrokiem Johna. Był mu wdzięczny za to, że poszedł do Nico, jednocześnie przypominając sobie, że wciąż ich nie przedstawił. To znaczy, nie powiedział kim jest nastolatek.
Po chwili salon znowu ożył, kiedy pojawiły się w nim trzy znajome twarze. W milczeniu zajrzał do walizki i lekko się uśmiechnął. El nie przestawała go zadziwiać.
- Cóż, przynajmniej mamy jedną rzecz do załatwienia mniej - wyprostował się i podszedł do płaszcza. Po chwili wyciągnął paralizator, który zabrał Mary i podał go jej nic nie mówiąc.
Offline
Dedukcja w szlafroku
Widząc powstałe zbiegowisko pokręciła głową z lekkim uśmiechem. Wywnioskowała również obecność Johna i Nico na piętrze lub innym pomieszczeniu. Ostatnim razem były w salonie takie tłumy, kiedy...
Chrząknęła cichutko. Miała się przecież skupić. Całkowicie.
Kiedy Sherlock podał jej broń, schowała ją płynnym ruchem do kieszeni płaszcza, wciąż wpatrzona w zawartość walizki.
- Więc... Co nam pozostało? - zapytała pewniejszym tonem.
Up on one roof.... that's practically a convention.
►KARTA POSTACI ►TELEFON ►RELACJE ►INFORMATOR►WYPOSAŻENIE
Offline
Aniołek
Na Bakerstreet przyjechała ostatnia ,kiedy udało jej się doprowadzić do jako takiego porządku. Mimo to kiedy stanęła w drzwiach mieszkania na 221B nadal miała czerwone od płaczu oczy. Była pewna ,że ktoś zauważy ,miała nadzieję ,że nie skomentuje .Emocje nie były nigdy pomocne kiedy panowało się strategie wojenną. Wzięła głęboki dech i zapukała w futrynę drzwi po czym weszła do pokoju.
-Przepraszam ,jeśli przeszkadzam,ale nie chciałam siedzieć sama ....-urwała przygryzając wargę i patrząc na zebranych.
Offline
Gość
Odwrócił się i spojrzał na chłopaka przesuwając się jednocześnie, by go wpuścić do mieszkania, które sam niegdyś zajmował.
- Hej... Pomyślałem, że w takiej sytuacji niekoniecznie ktoś chciałby być sam. Przyszedłem, żeby dotrzymać ci ewentualnie towarzystwa i... I przeprosić. - Westchnął. Nico nie mógł do końca zrozumieć za co dokładnie przeprasza, ale może nie uzna tego za dziwne. - Zdaje się, że los panny Dawson, którą ratowaliśmy był dla ciebie ważny. Czuję się winny temu, co się stało.
Użytkownik
- Spoko - odparł tylko, wymijając go i siadając na zasłanym łóżku - Siadaj jak chcesz... Może towarzystwo kogoś bardziej ludzkiego niż Sherlock dobrze mi zrobi.
Nie był zły jak wcześniej. Zwyczajnie smutny i nieco otępiały
- Z resztą to nie twoja wina. To niczyja wina. Elaine wiedziała co ryzykuje - wypuścił z ust obłok dymu - A właściwie... To ja też przepraszam. Za to że na ciebie naskoczyłem w szpitalu. Po prostu martwię się o Sherlocka.
Offline