- Mycroft...  -  Lestrade z wahaniem zwrócił się do pleców starszego Holmesa.  Ni mógł pozbyć się poczucia ze mężczyzna coś wie,  coś ważnego,  i mówi my jeszcze mniej niż zwykle - Wiem,  że Rząd Brytyjski ma swoje tajemnice,  ale pamiętaj że zakrywając mi oczy wiążesz policji ręce i pomagasz zacisnąć nam pętle na szyi.
Nie czekał na odpowiedz.  Odwrócił się by spojrzeć na młodą sanitariusze która szybko zbadała Sherlocka i ominęła go szczelnie pomarańczowym kocem.
- Musimy go zawieźć do szpitala sir.  Jest nacpany  heroiną i wyziebiony...
- To wszystko?  -  zapytał inspektor -  obejdzie się bez operacji?
- Tak,  ale... 
- Wiec wsadź go do mojego samochodu. Sam się nim zajmę
- Ale...
- To jest rozkaz Mira -  powiedział twardo.  Więzienie Sherlocka do szpitala nie było dobrym pomysłem.  Miał szansę zostać skierowanym na przymusowy odwyk,  a do tego jego obecnośćwzbudzilaby niemałą sensacje.  Zwłaszcza w takim stanie.
Z resztą...  W Londynie ostatnio nie było bezpiecznych miejsc.  Greg nie ufał w pełni nawet swoim ludziom a co dopiero przypadkowym pielęgniarkom

Nigdy nie przepadał za ratownikami medycznymi. Starali się zrobić wszystko co w ich mocy i sprawiali, że wokół rannego - w tym przypadku wokół niego rosło małe zamieszanie, którego nie chciał. Ktoś przykrył go kocem - za co był wdzięczny, bo po chwili poczuł, że zimno jest bardziej znośne, inna osoba poświeciła mu po oczach, za co już prędzej zdołałby odpowiedzieć ogniem. Mówili coś, ale ich nie słuchał pogrążony w myślach. Wzrokiem błądził po zebranych sylwetkach. Zgromadziła się tu pokaźna liczba policjantów. W odległych oknach pozapalały się światła, mógł dostrzec parę niewyraźnych sylwetek zaciekawionych tym co działo się na ulicy. Dla wszystkich było to widowisko, którego mieli być świadkami prędzej czy później - z różnym zakończeniem. Prześledził wzrokiem brata, który szybko zniknął z jego pola widzenia. Jego obecność tutaj była zaskakująca, chociaż może nie do końca. Mycroft zdawał się być wszędzie. Zadziwiało go to, że jego brat pojawił się przed policją, bez podwładnych. Zamknął oczy i odetchnął głęboko.
W tle słyszał Lestrade i młodą kobietę. Ta zaraz pojawiła się obok mówiąc coś. Miał ochotę ją przegonić, byle dała mu chwilę spokoju, ale ta wyprowadziła go i poprowadziła do znajomego samochodu. Opadł na siedzenie i rozejrzał się. Najwyraźniej uda mu się uniknąć szpital

Opatulił się szczelniej kocem obserwując to, co działo się wokół pojazdu. Przez chwilę miał nadzieje, że być może złapali tą, która go tu przytrzymywała. Liczył na to. Odrzucił to jednak widząc zachowanie inspektora - najwyraźniej nie. Chodziła sobie wolna i prawdopodobnie dumna. Przypomniał sobie jak mówiła o tym, że tu wróci i zastanowił się, czy był jakikolwiek sens poinformowania o tym kogoś, kto mógłby obserwować budynek. Prawdopodobnie nie.
Rozejrzał się i dostrzegł zbliżającego się Lestrade.
- Nic takiego nie mam w planach - mruknął opierając głowę o szybę. Zrobiło się na tyle ciepło, że postanowił zasnąć.