!!UWAGA!!
>Poszukiwane są osoby do odgrywania ról kanonicznych!<
Diabełek
- Nie myśl że jestem teraz na twoje pełne rozkazy bo mnie wyprzedziłaś, też chcę coś z tego truchła mieć - szedł obok, zaglądając co chwilę do mijanych po drodze garderób - Dlaczego akurat on?
Offline
Administrator
- Pierwsze skrzypce... wiesz, symbolika itp. Coś możesz wymyślić ... byle bez zaburzania głównej wizji- uśmiechnęła się bezczelnie- No i to jednak spójna całość z pewnym zleceniem. Ot urozmaicenie. Odbijam piłeczkę.
Offline
Diabełek
Szli przez chwilę w kompletnym milczeniu.
- Błędne ogniwo, tak przypuszczam - odezwał się w końcu - Kiedy na koncercie skupiłem na nim uwagę, coś... Coś w jego pazerności wzbudziło mój gniew. Nie zasługiwał na to miejsce na scenie.
Zacisnął szczękę. Nie wiedział, czemu w sumie jej o tym opowiada. Pewnie absurdalność całej sytuacji pozbawiła go jakichkolwiek zahamowań.
- Pracujesz na pełen etat?
Offline
Administrator
- W pewnym sensie... Acz starcza czasu na studia. I masz rację, nie zasługiwał. Oby znaleźli kogoś godnego tego miejsca.- skinęła głową otwierając windę- A ty?
Cała ta sytuacja była tak nieprawdopodobna ... dwoje morderców gawędzących sobie o życiu w czasie przenoszenia ciała.
Offline
Diabełek
- Studenci mordercy... Nie dziwne, że rynek się robi ciasny. Jestem artystą, żadnym freelancerem - wzruszył ramionami i przykleił wyżutą gumę pod klapą - Nie pracuję na niczyją rękę. Oni lubią, jak sprawy załatwia się szybko. Ja działam... cóż... Au nom de l'art. Śmierć dba o to żeby każdy odpłynął tak samo. Tego nie zmienię, ale mogę zająć się tym co jest potem - uśmiechnął się przelotnie, mrużąc nieco powieki - Ktoś kiedyś powiedział, że ciało to najpiękniejsze dzieło sztuki.
//wyobrażam sobie teraz że w windzie leci taka typowa supermarketowa muzyczka <3
Offline
Administrator
- Ładnie powiedziane. Cóż ja mam pewne ... zobowiązania. Ale też wolną rękę co do formy. A jak to student kierunku artystycznego lubię się nią bawić. Eviva l'arte. - winda zatrzymała się na poziomie dachu, gdzie stało już naszykowane krzesło i wszystkie potrzebne rzeczy.
Offline
Diabełek
Wychylił głowę z windy i zbadał wzrokiem przygotowaną scenografię wyjmując z torby paczkę Marlboro.
- Kobieta z planem. Zaczynasz mi się podobać. - umieścił papierosa w ustach i podpalił końcówkę srebrną zapalniczką z wygrawerowanym wizerunkiem Jorogumo - Szkoda, że benzyna nie wchodzi w rachubę.
Offline
Administrator
- Nie wiem jak wróży to mojemu bezpieczeństwu. Co do benzyny to może innym razem- pogłaskała go po ramieniu po czym posadziła ciało na krześle i wycięła w trzech sprawnych ruchach wycięła "klapę" w plecach smokingu -Taka piękna powierzchnia do pracy- oczy dziewczyny zaświeciły się niepokojąco. Jednak w pierwszej kolejności sięgnęła po smyczek i skrzypce. Nastroiła instrument po czym wmusiła gryf w sztywne już palce Skrzypka układając je w pierwszy chwyt zagrany tego wieczoru. Następnie natarła smyczek kalafonią i umieściła go w ranie na szyi, upewniając się, że końskie włosie sięga strun głosowych. W jej ruchach było coś z transu, swoistego rytuału. Rytuału dającego ogromną przyjemność.
Offline
Diabełek
Podszedł bliżej eksponatu i okrążył go spokojnie. Lubił najpierw oglądać obiekt pracy, koniuszkami palców sprawdzić jakość materiału i jego zapach, zobaczyć czy coś na poziomie wyjdzie z jego poświęcenia. Rzadko okazuje się inaczej. Jeżeli tylko człowiek pozwoli oddać się w jego ręce, potrafi wydobyć z nich ukryte piękno pojmowane przez, niestety, niewielu.
Wyjątkowo spodobał mu się zastygnięty w szoku wyraz twarzy muzyka. Coś całkiem innego od kamiennej maski zakładanej na koncertach.
- Nagięty jak struna nawet po śmierci, nie można mu odmówić konsekwentności - uśmiechnął się krótko i przykucnął przed plecami muzyka otwierając torbę - Wspominałaś coś o wyszywaniu strun, to ofiaruję swoją igłę. Zawsze byłem najlepszy z kaligrafii.
Offline
Administrator
- Ano sprawne palce się przydadzą. Wolfi, jak go pieszczotliwie określiłeś miał fatalne pismo- wyciągnęła swoją kopię rękopisów, struny i igły do wyszywania po czym usiadła sobie wygodnie i zaczęła szkicować nuty na nagiej skórze węglem kreślarskim.
Offline
Diabełek
Przyglądał się z boku jej ruchom, niepewny czy znajduje pełną radość w dzieleniu się z kimś jego fascynacją. Co, jeżeli ich wizje nie okażą się w końcu zgodne?
- Więc nic nie zabierasz? Szkoda troszkę się tego zmarnuje. Z jelit wychodzą dobrej jakości struny.
Zamilkł na chwilę by uklęknąć spokojnie na podłodze i nawlec strunę na igłę. Gdy przebił skórę ofiary po raz pierwszy, po karku przeszło mu znane ukłucie podekscytowania. Zabrał się do starannej pracy, nucąc niskim pomrukiem "Una Furtiva Lagrima" Donizettiego.
- Jeżeli można, Sophie... Jeżeli nie, nie szkodzi - zaczął - Zastanawia mnie, skąd pobrałaś nauki tego fachu. Oczywiście nie węgiel mi chodzi po głowie.
Offline
Administrator
Zabawne jak bardzo podobne myśli krążyły po głowie Weroniki kiedy płynnymi, starannymi ruchami nanosiła wzór na skórę denata.
-Nigdy nie grałam na takich... trzeba będzie kiedyś spróbować.
Podłapała melodię z uśmiechem i zaczęła nucić cicho na drugi głos, dopracowując zawijasy klucza i ogonki nut. Niczego nie mogło zabraknąć. Na dźwięk pytania Chrisa wzmogła jednak czujność i zaczęła uważniej ważyć słowa.
- Można powiedzieć, że wyniosłam fach z domu.- oświadczyła powoli.
Offline
Diabełek
Kontynuował pracę, zerkając momentalnie na rękopisy.
- Ciekawe, czy przez głowę Mozarta przeszła myśl, że ktoś okaże się aż tak oddanym fanem jak my, kiedy to pisał - przekłuwał skórę z wprawą prawdziwego szwacza. Od dawna nie czuł się tak swobodnie. To specyficzne rozpicie umysłu nie powstrzymało go jednak od zauważenia drobnej zmiany w zachowaniu kobiety.
- Można, można - zwrócił się do niej delikatnie się uśmiechając - Brzmi jak wesoła rodzinka - dodał lekko i odciął nożem resztę struny zwisającą z węzła kończącego jeden z pierwszych rzędów - Taka która uczy kiedy najlepiej się nie odzywać.
Offline
Administrator
-Nie sądzę. Wiesz on przeważnie jednak myślał o hulankach, a to pisał opętany przekonaniem o bliskości własnej śmierci, całkiem z resztą słusznym- postawiła ostatnią kropkę i odłożyła węgiel.
-Między innymi... ale nie mam na co narzekać. I jednak mimo wszystko było wesoło, w moich stronach ludzie raczej do ponurych nie należą- Zamilkła na chwilę i sama złapała za igłę. Z jednej strony chciała bronić swojej rodziny, a z drugiej nie chciała mówić za dużo, w końcu nie była naiwna i wiedziała że to niebezpieczne. Jeszcze nie ten etap znajomości, o ile było jej pisane osiągnąć jakiekolwiek wyższe poziomy.
-Ale przecież nie będę cię zanudzać wykładami ... Lepiej powiedz skąd u ciebie fach, jak to ładnie określiłeś.
Offline
Diabełek
- To nie był wykład, ledwo pierwszy paragraf - uśmiechnął się po nosem, dłoń wykonywała kolejne nakłucia kompletnie swobodnie, jakby oderwana od reszty ciała i żyjąca własnym życiem - Włosi zawsze przodowali w interesach, nie bawią się w cackanie. A to zatopi się piękną zdrajczynię mafioza w kwasie, a to podrzucą martwe zwierzę prosto pod próg... - Spojrzał na plecy ich towarzysza, dla rozluźnienia zastanawiając się jak by on wyglądał z wszytymi linkami od gorsetu - Byłem wolnym strzelcem, młodym cwaniakiem który po studiach podkradł baksy rodzicom żeby wyruszyć w wymarzoną podróż. Mimo pewności siebie i całkiem nie dałem w pierwszym dniu rady podczas spotkania ze zwykłym tantō na jednej z bocznych ulic w Osace - roześmiał się - Zabrali mi wszystkie środki, nie miałem gdzie się podziać. W sumie niedługo później dołączyłem do klanu.
Offline