!!UWAGA!!
>Poszukiwane są osoby do odgrywania ról kanonicznych!<
Diabełek
Z tematu głównego: Barbican Centre to swego rodzaju świątynia sztuki w śródmieściu Londynu i zarazem największe w Europie centrum zajmujące się jednocześnie tak wieloma dziedzinami sztuki.
W budynku odbywają się koncerty muzyki poważnej i rozrywkowej, spektakle, wystawy sztuki i projekcje filmów.
W budynku znajduje się również biblioteka, trzy restauracje oraz konserwatorium.
Barbican Centre jest siedzibą London Symphony Orchestra i BBC Symphony Orchestra.
Od 2013 mieści się tu także londyński oddział Royal Shakespeare Company.
Offline
Administrator
Wera zajęła swoje miejsce na widowni, zerkając na program i poprawiając krwistoczerwoną suknie, która bezczelnie odkryła jej kolana przed światem. Światła za chwilę zgasną i zacznie się koncert. Jej ukochane, niedokończone dzieło Mozarta. A później ... sama zagra ostatnią nutę.
Offline
Diabełek
- Przepraszam, to miejsce jest zajęte?
Jeżeli Weronika postanowiła zerknąć na rozpraszającego ją gościa, zobaczyłaby skromnie ubranego - w czarną, dopasowaną koszulę z czerwonymi wstawkami przy kołnierzu, ciemne spodnie i nieco znoszone oksfordy - młodego mężczyznę o śniadej cerze. Brunatne loki miał elegancko zaczesane do tyłu (chociaż znalazły się też niesforne, odstające kosmyki), jego połyskujące nieznacznie w ściemniających się stopniowo światłach oczy skryte były za prostokątnymi okularami o mocnej obwódce. Na ramieniu nieznajomego odpoczywała skórzana torba z metalowymi klapami, typowa dla studentów i sympatyków sztuki, przez która przewieszona była marynarka z mała łatą na rękawie w miejscu, gdzie normalnie znajduje się górna cześć ramienia.
Pytający uśmiechnął się z dozą nieśmiałości, cofając dłoń z oparcia fotela obok Mirandoli.
Ostatnio edytowany przez Christopher Raven (2015-08-01 17:34:23)
Offline
Administrator
Otaksowała mężczyznę wzrokiem i przywdziała na twarz firmowy uśmiech nr 5. Wyglądał na studenta, ale było w nim coś intrygującego. I co prawda miała wynajęte pół rzędu tylko dla siebie jednak nie codziennie spotyka się kogoś kto cię zaskoczy.
- Tak, oczywiście- zabrała swoją słusznych rozmiarów kopertówkę z wskazanego krzesła.
Offline
Diabełek
- Czyli... tak, jest zajęte? - zarówno brew, jak i kącik ust nieznajomego powędrowały do góry. Postawił torbę obok fotela i usadowił się wygodnie, zakładając nogę na nogę - Mimo wszystko, dziękuję - odparł wyjmując z kieszeni złożony na pół program i przyjrzał się mu uważnie, nieco zsuwając okulary na nosie - Wiele słyszałem o tej orkiestrze, oby to było godne Wolfiego - dodał ciszej, podtrzymując przyjazny nastrój. Uniósł z powrotem szkła i rozejrzał się cierpliwie po twarzach orkiestry, maskując swoje myśli wyrazem twarzy zwykłego, podekscytowanego widza.
Offline
Administrator
- Mówią o nich głośno, ale Requiem to prawdziwy egzamin. Zobaczymy co potrafią. -uśmiechnęła się pod nosem, zatrzymując wzrok na pierwszym skrzypku na kilka sekund, po czym przeniosła go na swojego rozmówcę.
- Zwykle delektuje się muzyką w samotności, panie ...?
Offline
Diabełek
- Ah, najbardziej kontrowersyjny utwór - skinął głową - Może tym razem Wieczny Odpoczynek będzie zakończony z klasą.
Wyprostował się nieco na jej kolejną kwestię. Spojrzał na nią, a kiedy napotkał na drodze podobną odpowiedź, od razu odwrócił wzrok.
- Weber, Conrad Weber. Najmocniej przepraszam - wymamrotał zakłopotany, nieuważnie gniotąc w rękach program. Wpatrywał się usilnie w orkiestrę, rozpoczynającą rozgrzewkę - Już się uciszam - dodał zagłuszony przez kompilację instrumentów.
Offline
Administrator
- Oh proszę tak tego nie odbierać panie Webber, to tylko wytłumaczenie zajętych miejsc. - posłała mu uspokajający uśmiech. Doprawdy, facet był uroczy z całym tym swoim zakłopotaniem, zupełnie inny od mężczyzn, do których przywykła.
- Sophie Duncan- wyciągnęła dłoń w jego stronę- Jakby nie patrzeć dobrze mieć słuchacza przy wytykaniu błędów.
Offline
Diabełek
Uniósł się z siedzenia i klęcząc nieco, by nie zasłaniać widoku ludziom siedzącym z tyłu, złożył delikatny pocałunek na jej dłoni.
- Cóż, nie uważam się za żadnego specjalistę, pani Duncan... - zaczął się tłumaczyć, siadając z powrotem - Ale ostrzegam, że trochę czasu jednak pani ze mną spędzi. Nie planuję wychodzić wcześniej, chyba, że koncert mnie nie zadowoli. Lubi pani komentować?
Przetarł boczną stroną dłoni okolice kącika oka, krzywiąc się na głośne ogłoszenie dotyczące wyciszenia telefonów komórkowych.
- Technologia wchodzi w drogę sztuce - poskarżył się - Nie można nawet spokojnie wejść do budynku bez weryfikacji. Ah, przepraszam - zakasłał przypominając sobie okoliczności i zamilkł.
Ostatnio edytowany przez Christopher Raven (2015-08-01 21:09:52)
Offline
Administrator
W tym momencie nic nie cieszyło jej tak bardzo, jak przygaszone światła na sali i ciemna, włoska cera, pozbawiona zdradzieckiej zdolności rumienienia się. Twarda fame fatale czy nie, każdy przedstawiciel wymierającego gatunku gentlemanów był miłą niespodzianką.
-Nawyk z zajęć. Profesor każę nam robić notatki na koncertach, a kiedy są zbędne komentuje na głos. To ...wchodzi w krew, że się tak wyrażę. Co do technologii muszę się zgodzić, zawsze zostawiam swój telefon w szatniach. Nie ma nic bardziej wybijającego z rytmu niż rozdzwoniona niczym katedra na Wielkanoc komórka.- mruknęła bardzo cicho, a jednak zaskakująco wyraźnie, widać przyzwyczajona do komunikowania się na niskich głośnościach, po czym przymknęła brązowe oczy i odrzuciła loki do tyłu, zatracając się w pierwszych dźwiękach. https://www.youtube.com/watch?v=h93Z6pefXNg
Offline
Diabełek
Przesłał Sophie ostatnie spojrzenie aprobaty zanim wsłuchał się w muzykę, przechylając się na fotelu i opierając się wygodnie z dłonią opartą na górnej wardze. Ciszę wypełniła stopniowo pogłaśniana gra smyczków, dotarły ciężkie uderzenia bębna i wyniosły chór kobiecy zmieszany z bardziej poskromionym śpiewem mężczyzn.
Atmosfera osiągnęła anielski, świąteczny poziom. Raven poczuł się jak pusty, miedziany dzwon, w którym roznosiło się echo melodii. Cały budynek zdawał się drgać pod ciężarem kompozycji, nawet widownia. Mężczyzna zwinął drugą dłoń w pięść, mrużąc z zadowoleniem powieki. Ponownie skupił nieco rozmytą teraz wizję (bynajmniej ze wzruszenia) na grupę skrzypków.
Offline
Administrator
Czas zatrzymał się na chwilę, by zaraz ruszyć z impetem, raz szybciej, raz wolniej, dopasowując się do każdej nuty, poganiany nerwowymi ruchami dyrygenckiej batuty. Palce lewej dłoni dziewczyny, bez udziału jej świadomości, odwzorowywały układ, jaki przyjmowały na gryfie instrumentu palce pierwszego skrzypka, usta bezgłośnie powtarzały łaciński tekst pieśni. Bez dwóch zdań przeżywała koncert całą sobą, czerpiąc z niego przyjemność, której zapewne nie pojmowali ludzie znajdujący się na sali z obowiązku, chęci zamanifestowania pozycji, czy dlatego, że wypada czasem pokazać się w jakiejś instytucji promującej kulturę wysoką. Zdawało się, że zaraz muzyka uniesie ją w przestworza, na opisany sąd. W miarę wygasania utworu lux aeterna, jej oczy się otwierały, niechętne zakończeniu tej wewnętrznej uczty. Kiedy światła zapłonęły ponownie podniosła się do owacji na stojąco.
-Nie napisał tego Mozart- niech będzie. Ale ten kto to napisał jest Mozartem- uśmiechnęła się porozumiewawczo do swojego towarzysza, ciekawa, czy złapie aluzję.
Offline
Diabełek
W pewnym momencie po prostu odłączył się, jego oczy wchłonęły jakikolwiek blask i stały się dwiema czarnymi dziurami. Ukryta za koszulą klatka piersiowa unosiła się i opadała w najwolniejszym tempie. Był kompletnie zamknięty w sferze umysłu, jego świadomość pokonywała wznoszenia i spadki w rytmie skrzypiec.
Najpierw była cisza, potem nastąpił zagłuszony szum podobny do pieśni oddalonego o setki metrów morza. Fale porwały Ravena do przodu, zmuszając go do uniesienia dłoni przed siebie i ratowania swojej skóry. Niebo stanęło w płomieniach. Słyszał przytłumione głosy. Brzmiały, jakby coś chwaliły. Miał nadzieję... nie, wiedział, że to jego zasługa. Ukłonił się przed widownią i wykonał parę kroków do przodu na idealnie gładkiej podłodze sceny. Był perfekcyjny.
Dźwięki wyostrzyły się i przybrały postać komplementów słuchaczy koncertu.
Zamrugał, nie przypominając sobie kiedy wstał ze swojego miejsca i dołączył do oklasków.
- Hm, słucham? - spojrzał z opóźnionym refleksem na Sophie, po czym zdjął swoje oprawki i przetarł wysuszone od uporczywego patrzenia na scenę oczy - Tak, wszystkie kręgi kiedyś się zamykają, nie zawsze z tych samych dłoni które to zaczęły - odparł dalej przesłaniając twarz i wyszczerzył się już przy wyprostowaniu - Skoro Bóg przebaczył Magdalenie, to i ja powinienem przebaczyć im za niebycie Mozartem... - zaśmiał się lekko.
Offline
Administrator
- Przebaczyć, ale nie zapomnieć. Chociaż orkiestra się spisała ...- uśmiechnęła się wstając i narzucając na ramiona elegancką, lamowaną szynszylą, czarną pelerynę do kostek- Zrobiło się nieco chłodno, a może to tylko powiało zaświatami?- zaśmiała się lekko.
- Dziękuje za kompanię tego wieczoru, Conrad i ... do zobaczenia?
Offline
Diabełek
- Muzykom nie mam nic do zarzucenia. Requiem jak z szablonu - skinął głową - Fakt, zrobiło się zimniej... Tym prędzej mi po płaszcz - uśmiechnął się przewieszając torbę przez ramię - W takim razie... Do następnego, Sophie. Przynajmniej wiem, że mogę ciebie rozpoznać po pustym rzędzie. Niech żyje muzyka - skierował się w stronę schodów, machając do Mirandoli po raz ostatni, i wmieszał się w szarobury tłum garniturów oraz eleganckich sukni.
Offline