!!UWAGA!!
>Poszukiwane są osoby do odgrywania ról kanonicznych!<
Nalał Jamie herbaty i bez zbędnych pytań wrzucił po dwie kostki cukru do każdej filiżanki. Pomieszał w swojej i nałożył sobie Stovies.
- Jak na razie to ja tylko głodny jestem. W dodatku nie chodzi mi o informacje - stwierdził, uśmiechając się lekko i zaczął jeść. - Przynajmniej w tym momencie. Potem możemy się zabrać za spełnianie poleceń Króla.
Offline
- Dziękuję... A ty nie jesteś głodna? - zmarszczył brwi i spróbował sobie przypomnieć, kiedy ostatnio widział, żeby cokolwiek jadła. Po chwili stwierdził, że to na dobrą sprawę nie jego interes i wrócił do konsumpcji Stovies. - Właściwie to co my wiemy o rodzie Havegraves?
Offline
- Nie, nie jestem. Jakbym była tu już bym coś jadła - zauważyła i upiła kolejnego łyka herbaty.
Zastanowiła się. Co o nich wiedziała? Szczerze mówiąc - nic.
- Ja nic. Nie interesuję się ich historią, jestem tu tylko dlatego, że Jim dzień wcześniej powiedział, żeby pakować manatki.
Offline
- Szczęściara - stwierdził, odsuwając talerz na bok. Upił nieduży łyk swojej herbaty i usiadł wygodniej, zadowolony przynajmniej z posiłku. - Powiedział ci wcześniej, że jedziesz... I nic o nich nie wiesz. Mnie raz dowalił zleceniem nie do końca związanym z naszą branżą. Ot, znaleźć pewien zabytek, a przy okazji informacje. Dużo ciekawych rzeczy dzieje się w Szkocji - stwierdził i upił kolejny łyczek. - Po pierwsze, hrabia to specjalista od trucizn. Po drugie jego ojciec był trochę jak... - odkaszlnął i uśmiechnął się po tygrysiemu
- rodzina Suicide. Zdrowo popierdolony, ale w spokojnej wersji dla świata. Podejrzewam, że Jim go znał.
Jim go znał? W tych słowach kryło się dużo możliwości: ojciec Kaina mógł być klientem Jima, mógł pracować albo współpracować, mógł być zarówno wrogiem, jak i przyjacielem.
Sebastian tylko podejrzewał, że była to relacja klienta i kryminalisty-konsultanta.
Offline
dyskretne, bardzo dyskretne chrząknięcie, dało im znać, że nie są sami. W uchylonych drzwiach stał Edgar
- Przepraszam szanownych państwa, że przeszkadzam... - Wszedł tym dyskretnym krokiem lokaja-ducha, którego nauczył się w ciągu długich lat. - Zbliża się potężna burza. - powiedział tonem informatora i podszedł do małe, dyskretnej szafeczki, która skrywała bezpieczniki prądu w tym skrzydle zamku.
Offline
Mało rzeczy potrafiło wystraszyć snajpera przyzwyczajonego do pracy w dosłownie każdej sytuacji, w ciszy i w gwarze. Tym bardziej wejście Edgara było efektowne. Sebastian o mało nie oblał się herbatą, albo, co gorsza, rozbił filiżanki.
- Burza? - spytał głupio, odkładając zdobny w kwiatki i wypełniony w połowie herbatą kawałek porcelany. Rzucił krótkie spojrzenie lokajowi i szybko zrozumiał jego zamiary.
Nie dowiemy się dużo... Jak to rozwiązać?
Offline
Zdążyła odłożyć pustą już filiżankę. Chwilę później filiżanka wraz z całą resztą została zabrana.
- Często zdarza się tu taka "utrata łączności ze światem"? - zapytała uśmiechając się lekko.
Offline
Jakby ktoś zbudował go z części od auta, pomyślał, obserwując lokaja. Ten tutaj był poniekąd gospodarzem, a przynajmniej był na swoim. Snajper natomiast był gościem, poniekąd nieproszonym, a w dodatku poza główną salą. Czuł się trochę nieswojo.
Offline
Miejmy nadzieję, że jednak nie...
Uśmiechnął się kącikiem ust i wstał bez pośpiechu, bo skoro Edgar chciał wyłączyć prąd, to miało zamiar zabraknąć prądu. Jeśli miało braknąć prądu, to była to raczej mało delikatna sugestia, żeby po prostu opuścić to miejsce.
Snajper miał dodatkowo wrażenie, jakby lokaj mówił im "spierdalajcie, póki czas" na swój zdystansowany, cichociemny sposób.
Nie miał zamiaru uciekać. Nie był przecież tchórzem.
Offline
- Och... miejmy nadzieję, że obejdzie się bez deszczu - pokiwała głową obserwując ruchy mężczyzny. Zupełnie jakby był zaprogramowany... A może tylko jej się zdawało? Chociaż robot w roli służącego to chyba nie jest głupia myśl. Przecież technika posunęła się do przodu i wszystko było możliwe.
- Dziękujemy za jedzenie i herbatę. Pójdziemy już, aby nie przeszkadzać - powiedziała, po czym wstała i ruszyła do wyjścia.
Offline
- Przepraszam, że państwu przeszkodziłem. Proponuje państwu zwiedzenie oranżerii. Są tam niezwykłe, egzotyczne okazy, a kiedy rozpęta się burza, roztacza się stamtąd piękny widok na klify. - Mówił, spokojnie poprawiając figurki na pułkach.
*jeśli zdecydujecie się iść do oranżerii, zgodnie z radą Edgara, dajcie znać, zostanie założony odpowiedni temat*
Offline