!!UWAGA!!
>Poszukiwane są osoby do odgrywania ról kanonicznych!<
Administrator
Schody dla personelu z punktu widzenia osoby zakradającej się miały jeden zasadniczy minus, a mianowicie drzwi na nie prowadzące były oznakowane. I nawet teraz w kompletnej ciemności Wera widziała doskonale jak fluorescencyjny znak poruszył się kiedy zostały otworzone i zaraz potem zamknięte. Napięła wszystkie mięśnie w oczekiwaniu, nadal jednak nie wychylając się z cienia. Jeden ruch mógł tu zaważyć o zwycięstwie lub porażce. Lepiej nie wykonać go zbyt wcześnie.
Offline
Diabełek
Nie mógł powstrzymać gorzkiego uśmiechu który sam cisnął mu się na usta. Słyszał już kroki na korytarzu i doskonale wiedział że to on. Dłoń mimowolnie sprawdziła czy beretta znajduje się na swoim miejscu i jedynie upił ostatniego łyka tequili, odkładając pustą szklankę. Koniec zbliżał się nieubłaganie...
Offline
Administrator
Oparła się o zamknięte już drzwi i odetchnęła głęboko. W wąskim korytarzu panowały ciemności i przez ułamek sekundy walczyła z chęcią odnalezienia kontaktu. Uniosła wzrok napotykając na lśniącą jadowitą zielenią ramkę nad sobą i przeklęła w myślach. Ironia losu, nigdy nie może być zbyt łatwo. Jeden taki głupi szczegół, a wystarczyło, żeby potencjalny napastnik właśnie trzymał ją na muszce. Wytężyła wzrok, co prawda oczy przyzwyczaiły się już do wszechobecnego mroku, ale wszystko, dosłownie wszystko mogło działać teraz zarówno na jej korzyść lub niekorzyść. Niemal bezgłośnie przesunęła się wzdłuż ściany, w stronę pierwszych stopni.
Offline
Administrator
- Dawson - powiedział bardzo cicho - wchodzę do 23.
Gwałtownym ruchem otworzył drzwi i wpadł do środka. Jedno bicie serca, ułamek sekundy, głośny huk krwi w skroniach i stał przed Jamesem Moriartym celując w niego z pistoletu
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
Administrator
Nacisnęła przycisk na małym urządzeniu przy pasku i nadała sygnał zagłuszający. W ten sposób pozbawiła przeciwników możliwości komunikacji . Jak szła ta maksyma , dziel i rządź ? Zaiste ktoś kto ją wymyślił używał do myślenia odpowiedniej części ciała. Upewniła się, że stopery w jej uszach nigdzie się nie wybierają i za pomocą kolejnego guzika wyemitowała ostry dźwięk o bardzo wysokiej częstotliwości. Nie był on dość głośny żeby przebić się przez ściany ani tym bardziej wyrządzić jej przeciwniczce jakąś poważniejszą szkodę. Aczkolwiek ból głowy jakby czaszka miała zaraz eksplodować można uznać za czynnik rozpraszający.
Offline
Diabełek
James spojrzał na niego, jedynie odkładając spokojnie szklankę na stolik. Nie bał się. Był pewien że nie strzeli. Jeszcze nie teraz...
- Proszę, powrót syna marnotrawnego. Ta praca ci nie służy, zrobiłeś się za mało podejrzliwy - zacmokał z dezaprobatą, wstając z fotela. Czas zacząć zabawę...
Offline
Administrator
Była już w połowie drogi, ale jego głos wybił ją nieco z rytmu. Nagle poczuła bolesny ucisk w okolicy serca i nie spostrzegła nawet, że od kilku sekund stoi w miejscu z dłonią zaciśniętą wokół zimnej poręczy, bez celu wpatrując się w jakiś bliżej nieokreślony punkt przed sobą. Znajome uczucie paraliżującego strachu, które zniknęło na czas ostatnich tygodni, właśnie wróciło i to z całą mocą. Pierwszy raz dzisiejszego ranka i teraz. Zły znak, przeszło jej przez myśl. Przełknęła ślinę i niepewnie zrobiła krok do przodu. Podjęła decyzję, skoro nie teraz, to... to kiedy?
- Arthurze Suicide.... - zaczęła szeptem jednocześnie mocniej zaciskając palce wokół dopasowanej rękojeści pistoletu. - Koch...
Zaczęło się. Najpierw zdziwiona usłyszała trzask w słuchawce, potem zapadła głucha cisza. Nie na długo jednak, zanim zdążyła zareagować w uszach rozbrzmiał trudny do opisania dźwięk. W pierwszym odruchu chciała je zasłonić, ale dźwięk niósł ze sobą ból, niczym tysiące igieł jednocześnie wbijających się w mózg, a z drugiej strony, jakby ktoś chciał wysadzić jej czaszkę od środka. Jęknęła opadając na kolana, jednym boleśnie zaczepiła o krawędź stopnia, skuliła się pod poręczą. Nie miała wyjścia, musiała przeczekać. W każdym razie napastnik osiągnął cel i skutecznie obezwładnił, przynajmniej na początek.
Offline
Administrator
Zamarł gdy usłyszał w słuchawce głos Elaine. Chciała to powiedzieć. Naprawdę chciała. Potem trzask.
Kochał Elaine Dawson i dla niej nie mógł się wahać. Nacisnął spust.
W tej samej chwili ktoś szarpnął go za ramię. Jedna kula wbiła się w tors Jima, druga utkwiła w fotelu obok jego głowy.
Arthur sapnął zaskoczony, ktoś odwrócił go i z całej siły uderzył pięścią w twarz.
- Zanim pogratulujesz mi punktualności - rzucił so Jamesa William Cavendish, wplatając palce we włosy zaskoczonego Suicide'a i uderzając jego głową o ścianie - przypominam, że nie lubię kiedy ktoś zaprasza mnie na szklankę whisky a potem zmusza do przyjęcia roli swojego ochroniarza.
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
Administrator
Mogłaby tak cały dzień. Ale urządzenie mogło się jeszcze przydać później, a bardzo szybko zużywało baterię. Poza tym głucha ofiara nie odpowie na pytania.Wyłączyła więc ten irytujący dźwięk i wyciągnęła korki z uszu. Odbezpieczyła pistolet i wycelowała w kobietę.
- Ani drgnij bella.
Offline
Diabełek
Siła wystrzały wbiła go w fotel, a jego ramie przeszył pulsujący ból. Nie powinien był zwlekać. Cholerne sentymenty.
- Jak w zegarku Cavendish, później ci to wszystko wynagrodzę... - odpowiedział jedynie, po chwili wstając z fotela. Odnosił już gorsze obrażenia niż to. Jak to mówili - do przysłowiowego wesela się zagoi. Kopnął broń Arthura w róg pomieszczenia i zdrową ręką wyciągnął berettę z marynarki.
- Co, myślałeś że się nie dowiem? Nie doceniasz mnie Suicide - zaśmiał się, po chwili namysłu kopiąc go z całej siły w bok. Im szybciej z nim skończy tym lepiej dla niego samego...
Ostatnio edytowany przez Jim Moriarty ♚ (2014-12-28 19:59:50)
Offline
Administrator
Ten diabelski dźwięk w końcu ucichł, ale wciąż jeszcze czuła pulsujący ból w skroniach. Słuch miała przytłumiony, a umysł otępiały.Odetchnęła głęboko przywarłszy plecami do ściany, ukradkiem wepchnęła pistolet pod udo. W myślach błogosławiła tamten moment, kiedy zdecydowała nie zapalać światła - ciemność działała zarówno na jej własną korzyść, jak i na korzyść przeciwniczki. Bo na dźwięk kobiecego głosu kącik jej ust mimowolnie powędrował w górę. Uniosła brodę i utkwiła spojrzenie na ciemniejszym kształcie sylwetki przed nią.
- Wedle życzenia. - mruknęła nieco mrużąc oczy.
Offline
Administrator
William Cavendish nie umiał się bić. Ni więcej niż statystyczny wysportwoany mężczyzna. Całe jego doświadczenie sprowadzało się do szkolnych bójek. Z Arthurem nie miał zbyt wielkich szans, wyjąwszy ten moment zaskoczenia.
Suicide zamrugał szybko i w chwili gdy James go kopnął już się podnosił z rękawa wysunął się niewidoczny nóż.
- James... Błagam - jęknął, po czym obrócił się gwałtownie i zatopił ostrze w brzuchu Cavendisha, któremu widocznie wydawało się że unieszkodliwił przeciwnika na dobre. Polityk nie zdążył nawet krzyknąć, gdy Arthur szepnął nóż, powiększając ranę i popchnął go na Jamesa.
Nie mógł ryzykować bezpośredniego starcia pistolet-nóż. Mógł tylko liczyć że Moriarty bardzo, bardzo nie chce śmierci przyszłego premiera i nie zostawi go na wykrwawienie się. Musiał tylko znaleźć Elaine...
Nie oglądając się za siebie wybiegł z pokoju.
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
Administrator
Uśmiechnęła się lekko, chociaż pełna maska i mrok czyniły ten grymas niewidocznym. Zeszła powoli na półpiętro na którym siedziała wspólniczka Arthura. Mimo, że teoretycznie miała przewagę nadal nie traciła czujności. Tylko kompletny amator poszedłby na taką akcję bez broni, zatem kobieta musiała ją gdzieś trzymać.
- Oddaj broń słonko... - urwała kiedy dobiegło ją echo strzałów. Powstrzymała naturalną chęć odwrócenia głowy w kierunku hałasu, zastanawiając się, czy jest już po wszystkim.
Offline
Diabełek
Zdecydowanie nie należało powierzać życia politykom...
Zaklął jedynie i położył ciało Cavendisha na fotel, szybko podając jego lokalizację swoim ludziom za pomocą telefonu. Z odrobiną szczęścia nie wykrwawi się przed ich przyjazdem.
- Nie tym razem, Suicide... - syknął pod nosem, nim wyciągnął berettę, pośpiesznie analizując sytuację. Gdyby był sam, od razu ruszyłby do któregoś z wyjść w budynku, ale James wiedział że była z nim ta dziewczyna. Na pewno nie zostawiłby jej na pastwę Weroniki. Wyciągnął telefon i szybko sprawdził na komórce jej położenie, nim ruszył biegiem w tamtą stronę. Tym razem nie pozwoli mu uciec....
Offline
Administrator
Siłą woli zmusiła się, żeby nie zerwać się na sam, co prawda stłumiony przez ściany, odgłos kilku wystrzałów. Pułapka, wpakowali się w pułapkę. I to z pełną świadomością, że tak to się skończy. Wpatrywała się w mierzącą do niej dziewczynę, a nagły napływ adrenaliny i niepokoju uporządkował nieco chaos powstały w jej głowie. Arthur, dostać się do Arthura za wszelką cenę i ściągnąć śmigłowiec - to był obecnie jedyny cel, który musiała osiągnąć. Oczami wyobraźni widziała skierowaną w swoja stronę lufę pistoletu, a dziewczyna stała w miarę blisko, na tyle, żeby zaryzykować. Jeszcze raz oceniła odległość i w myślach modląc sie o to, żeby w tej ciemności zdołała trafić, uniosła nogę kopiąc na oślep w miejsce, w którym spodziewała się trafić na dłonie ściskające pistolet. Jednocześnie usłyszała stukot broni na schodach i trzaśnięcie drzwi piętro wyżej. Drugą zaczepiła o kostkę dziewczyny i pociągnęła w swoja stronę, tym samym pozbawiając ją równowagi. Wtedy poderwała się na nogi, ignorując zawroty głowy i nagłą falę mdłości, jaką wywołał gwałtowny ruch.
- Wybacz, ale mam jeszcze coś do zrobienia... - Teraz to ona mierzyła do dziewczyny, cofając się w stronę stopni prowadzących wyżej, puściła się biegiem, dopiero gdy odeszła na odpowiednią odległość.
Offline