!!UWAGA!!
>Poszukiwane są osoby do odgrywania ról kanonicznych!<
Administrator
Przez lata I i II wojny światowej w budynku mieściła się szkoła szpiegowska. Dziś, choć wciąż w posiadaniu Secret Intelligence Service, budynek stoi opuszczony wyglądając niczym jedna z wielu zamkniętych w latach 90 fabryk.
__________________________
Mimo tego, że opuszczony, budynek będący niegdyś chlubą Secret Intelligence Service wciąż przystosowany był do spełniania swojego niegdysiejszego zadania. Przez to miejsce przewinęło się tylu agentów, nie tylko brytyjskich, że można było śmiało powiedzieć, że historia ciągle tutaj żyła. Dawson była tutaj zaledwie dwa razy, każdy "najemnik Królowej" musiał poznać to miejsce, poczuć je, ale też nauczyć się całego rozkładu na pamięć, znać każde ukryte wejście i wyjście. Bo nigdy nie wiadomo, czy kiedyś nie trzeba będzie szukać drogi ucieczki. Musiała przyznać, że nie zdziwił jej wybór tego miejsca przez Mycrofta, to jedna z niewielu najlepszych kryjówek jakimi agencja dysponowała na terenie Londynu, miejsce właściwie nie do namierzenia.
Przesunęła kartą po czytniku, a drzwi rozsunęły się z niemal niesłyszalnym jękiem. Po omacku odnalazła włącznik światła, jarzeniówki rozbłysły wydając ten charakterystyczny, irytujący dźwięk, który zagłuszył jej westchnięcie. Rozejrzała się wokół, strzelnica jak każde inne, kilka stanowisk i plansze zawieszone na samym końcu. Wyciągnęła z torby swojego Walthera i podeszła do jednego ze stanowisk. Ostatnim razem nie poszło tak gładko i sprawnie, jakby tego chciała. Błędy nie mogą się powtarzać, bo jedyne co miała zrobić, to być skuteczna. I mimo tego, że cel został zniszczony, czuła jakiś dziwny niedosyt. I, na Boga, udało jej się spudłować! Odetchnęła głęboko ustawiając się do strzału. Następnym razem nie może się zawahać.
Offline
Administrator
Szedł w pewnej odległości za Elaine. Odkąd zaczął współpracę z Mycroftem, niemal nie odstępował Dawson. Albo raczej ona jego. Zależnie od sytuacji. Oficjalnie to ona pilnowała by zachowywał się poprawnie. Nieoficjalnie, to on musiał trzymać się blisko, by nie ryzykować że ktoś uzna iż nie wywiązuje się z umowy. Nieważne jak przydatny był, tak naprawdę nikt mu nie ufał. Nie żeby uważał to za niesprawiedliwe.
Widział, że kobieta jest spięta, wiedział dlaczego więc wolał nie nawiązywać kontaktu. Nie drażnić lwa.
Gdy dotarli na strzelnice oparł się o ścianę.
Po pierwszym strzale Elaine, zauważył że napięcie odrobine z niej opadło.
Nie mogąc znieść ciszy, postanowił ją przerwać.
- Przesadzasz. Nie było aż tak źle.
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
Administrator
Uniosła tylko jedną brew kątem oka dostrzegając cień za sobą i zamiast odpowiedzieć, oddała jeszcze trzy szybkie strzały. Trafiała celnie, to nie był problem strony technicznej, problem leżał gdzie indziej. A ktoś jej kiedyś mówił w kontekście zabijania, że wystarczy jeden raz, by z każdym kolejnym przychodziło to łatwiej.
- Naprawdę nie masz innego zajęcia, tylko chodzenie za mną krok w krok? - rzuciła głosem okraszonym całką sporą dawką ironii. Odłożyła broń i poruszyła ramionami, żeby je rozluźnić. Spojrzała krótko na Arthura, na początku ciężko było jej się przystosować do nowej sytuacji, jego ciągłej obecności w jej towarzystwie. Wciąż wracały wspomnienia tamtej nocy w tartaku, a nie tak łatwo odzyskać czyjeś zaufanie. Mimo to, wiedziała, że może na nim polegać, przynajmniej dopóty wiąże go umowa z Holmesem.
- Od tej pory działamy we dwójkę. - odezwała się po chwili, już spokojniej, nieco łagodniej niż wcześniej.
Offline
Administrator
- Nistety, bycie martwym zobowiązuje - uśmiechnął się lekko.
Przekrzywił głowę, słysząc jej kolejne słowa.
- Masz rację. Najlepiej działalibyśmy jako zespół. Ale to bardzo... Wiążące - skłamałby, mówiąc, że umie pracować zespołowo. Nie umiał. Nie umiał iść na kompromis, nie umiał zaufać komuś tak bezgranicznie by powierzyć mu życie. Bo na tym polegała praca w parze. Widział policjantów i agentów którzy to robili, ludzi Jima, których sam do tego przygotowywał... Mieli pewność, że partner zasłoni ich własnym ciałem, przed lecącą kulą, że nie wbije im noża w plecy, że nie zostawi ich samych...
Praca takich dobrze zgranych jednostek była bezcenna, niemal niezawodna, ale zdarzała się stosunkowo rzadko.
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
Administrator
- Spokojnie, nie wymagam od ciebie niczego ponad wykonywanie tego, co robisz najlepiej. O siebie sama zadbam. - uśmiechnęła się kątem ust. A było to jedyne słuszne wyjście, jakie przyszło jej do głowy po zajściu w dokach, słuszne i pewne. Sama działać nie mogła, a pozostawianie Suicide'a znowu w zamknięciu byłoby nierozważne.
Offline
Administrator
Niby dobrze. Nie chce takiej współpracy. Ale głupio. Powinna wiedzieć że płytką więź łatwiej zerwać.
- Czyli mam zabijać - powiedział, starając się ukryć ekscytację - ale czy zaufasz mi na tyle by dać broń do ręki. Komuś kto był gotowy z radością żywcem obedrzeć cię ze skóry i omal tego nie zrobił - zapytał
Wiedział, że to bardzo grząski grunt, a pytanie wręcz samobójcze ale... Takie lubił najbardziej. Kochał. Prowokować u ludzi skrajne emocje i obserwować ich reakcje.
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
Administrator
Przekrzywiła lekko głowę przyglądając się mu uważnie.
- Nie jesteś głupi, Arthurze. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że jeden fałszywy ruch, a zapłacisz za to nie ty, a twoja siostra. Poświęcisz jej życie dla krótkiej chwili zabawy? Oboje wiemy, że nie. Gdyby było inaczej, nie byłoby cię tutaj. - jak gdyby nigdy nic sięgnęła do torby po butelkę z wodą. Prowokować, lubił to, ale jeżeli spodziewał się, że nagle porzuci opanowanie na rzecz zemsty, to był w błędzie. To z kolei lubiła ona, obserwować reakcje ludzi na ich własne błędy.
Offline
Administrator
- Jestem nieprzewidywalny i niestały w uczuciach - wzruszył ramionami - a ci do Rachel... Nie wiem co myślisz, ale ja doskonale wiem, że nawet ludzie Mycrofta jej nie tkną. Nie ta liga - bardziej martwił się ludźmi Jima. Teraz Moriarty ma ją blisko i jeżeli coś pójdzie nie tak, jeśli dowie się o zdradzie Arthura może ją ukarać. - i zanim będziesz pewna mojej lojalności, pomyśl i tym, że już raz ją zabiłem. Za drugim zawsze jest łatwiej.
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
Administrator
- Ludzie Mycrofta pewnie nie, ale twój były szef? - rzuciła upiwszy łyk wody. To pewnie nie potrwałoby długo, chociaż ciekawe w jaki sposób zrobiłby to Moriarty? Zdradzony przez jednego ze swoich najlepszych ludzi i, z tego co orientowała, kochanka. Właściwie nie wiedziała, co się działo przez ostatnie tygodnie, Mycroft ukrywał przed nimi te według niego niepotrzebne informacje. Na pewno chciał odwetu za "śmierć" Arthura, pytanie tylko, czy do niego doszło.
- Wyjaśnijmy sobie jedno, nie ufam ci. - podjęła po chwili z rozbrajającą szczerością, co okrasiła nawet lekkim uśmiechem. - Za nic mam twoją lojalność, albo raczej coś, co za nią uważasz. Mało mnie interesuje twoja siostra i to, czy byłbyś w stanie jeszcze raz próbować ją zabić. Kto wie, może w końcu by ci się poszczęściło. Chcesz mnie zabić? Proszę bardzo, niech i to marzenie się ziści. Jak tylko to wszystko się skończy, ale do tej pory rób, co do ciebie należy. Może ci się opłaci.
Offline
Administrator
Przekrzywił głowę, patrząc na Elaine w milczeniu. Po dłuższej chwili parsknął szczerym, radosnym śmiechem.
- I właśnie za to cię uwielbiam, Dawson- powiedział, wbijając w nią spojrzenie roziskrzonych oczu - Sama nie zdajesz sobie sprawy z tego jak dobrze mnie znasz. To doprawdy... Ujmujące.
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
Administrator
Zaśmiała się cicho skinąwszy lekko głową.
- Jak zawsze do usług. - skłoniła się teatralnie z wesołym błyskiem w oczach, po czym spojrzała na niego unosząc brwi. - Coś jeszcze mogę dla szanownego pana zrobić?
Offline
Administrator
- Czy "rozbierz się" będzie zbyt obcesowe? - zapytał, unosząc brew - oczywiście bez żadnych podtekstów. Chciałbym jednak zobaczyć twoje plecy.
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
Administrator
Zabawne, jak niewiele wystarczyło by ta niewielka drobina dobrego humoru prysła niczym bańka mydlana pozostawiając po sobie jakieś dziwne uczucie, którego jeszcze nie udało jej się sprecyzować. Odchrząknęła cicho odchodząc do stanowiska, przy którym zostawiła broń. Zważyła pistolet w dłoni, przydałoby mu się czyszczenie...
- Po co? - zapytała niemal mechanicznie.
Offline
Administrator
- Każdy artysta lubi podziwiać swoje dzieło. A ja jestem chorym pojebem - wzruszył ramionami - poza tym, jestem szczerze ciekawe jak lektze sobie z tym poradzili. Robili ci przeszczep skóry?
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
Administrator
- Robili. - przyznała skinąwszy krótko głową. Mimo to nie odwróciła się sięgając tylko po drugi magazynek. - Najzwyklejsze w świecie blizny.- wzruszyła ramionami wymieniając ładunek. Wyraźnie nie cieszyło jej, że rozmowa schodziła na ten akurat tor. Nie chciała do tego wracać, na pewno nie w ten sposób, niczym lalka stojąca na wystawie. A juz na pewno nie przed nim. - Przykro mi, ale obejdziesz się smakiem.
Offline