!!UWAGA!!
>Poszukiwane są osoby do odgrywania ról kanonicznych!<
Administrator
Moja pierwsza gwiazda wreszcie się ocknęła. Doskonale . Chyba wszyscy poradzili sobie już z pokojami ,więc przedstawienie czas zacząć. Włączyła mikrofon ,a z poukrywanych w całym domu głośników popłynął dźwięk pozytywki Davy Jonesa .
- Witam was jeszcze raz w moim domu . Cieszę się ,że obudziliście się w tak znakomitych humorach. Jeśli nie macie nic przeciw temu na parterze czeka już na was pierwsza zagadka. Jak tylko zejdziecie wszyscy będziemy mogli zaczynać ,prawda ? A i na zachęte powiem ,że w salonie jest wasza znajoma którą bardzo by ucieszył wasz widok . - teraz z głośników rozległ się dźwięk kapania i urywany szept Is. Mikrofon został wyłączony i dom ponownie ucichł.
Offline
Niechętnie skinął głową, w pamięci miał tylko strzępy ostatnich wydarzeń. Wysiadał z samochodu, to było jedyne wyraźne wspomnienie. Odetchnął głęboko, już miał się odezwać, kiedy wokół rozbrzmiał kobiecy głos. Zaklął w duchu, to jego brat lubił się paprać w tego typu zagadkach, nie on! Zmarszczył czoło, głosu tej drugiej dziewczyny nie znał, ale ten odgłos... Kroplówka, krew... Nie wiadomo kiedy zaczął się zastanawiać, która droga w tym istnym labiryncie korytarzy doprowadzi ich na parter.
- No cóż... - odszedł kilka kroków oglądając się na polityka. - Nasza gospodyni ma ochotę na zabawę, ale ode mnie jej nie dostanie. Proponuję poszukać jakiegoś wyjścia, tam powinny być jakieś schody... - ruszył w stronę, z której wcześniej dochodziły do niego głosy innych "towarzyszy niedoli".
Offline
Użytkownik
Wciąż całkowicie zdezorientowany, poszedł za Mycroftem. Nie przywykł do takich sytuacji... Był politykiem, który nigdy nie mieszał się w sprawy kryminalne
- Nie myśli pan, że lepiej przystać na jej warunki, zanim nas pozabija - zapytał cicho. Normalnie nie zachowywał się w ten sposób wobec Holmesa, podkreślając tylko lata doświadczenia o jakie ten go wyprzedzał, jednak w tej chwili Mycroft wydawał sie wiedzieć co robi. W przeciwieństwie do Williama.
Offline
Użytkownik
Szedł powoli krętym, który zdawał się nie mieć końca, bo tonął w półmroku, słabo oświetlony prawie wypalonymi świecami. Zamarł, słysząc nagle głos kobiety płynący z głośników. Czy to był głos Is? Wiedział, że musi się pospieszyć. Przeszedł przez jakieś drzwi i znalazł się w kolejnym korytarzu, tym razem oświetlonym przez lampy. Usłyszał kroki kawałek przed nim. Dwie sylwetki mężczyzn. Głosy znane mu z wywiadów. Widział powód, dla którego ktoś chciałby porwać polityka, ale dlaczego tu był on, praktycznie nieznany dziennikarz?
- Halo?! - zawołał, aby zauważyli jego obecność. - Panowie też dostali listy od Lalkarki?
Offline
- Najpierw chce się pobawić, do zabijania nie przejdzie zbyt prędko. - mruknął wytężając wzrok. Przez ten mrok niewiele było widać, a nigdy nie wiadomo jakie pułapki mógł skrywać ten dom. W każdym razie skrywał jeszcze jednego przybysza, który właśnie raczył zdradzić swoją obecność. Mycroft zatrzymał się uważnie obserwując wyłaniającą się z ciemności sylwetkę.
- Wygląda na to, że wszyscy je dostali. - odparł, gdy blondyn do nich dołączył. Wyglądał młodo, na oko mógł mieć niewiele ponad dwadzieścia lat.
Offline
Użytkownik
- Och... No tak, zdecydowanie dobrze to wiedzieć - odparł niezbyt chętnie, mimowolnie zastanawiając się czy przyjdzie mu zakończyć życie właśnie tu, w tym upiornym domu pełnym lalek.
Wtedy dołączył do nich ten młody mężczyzna
- O, witam - obdarzył przystojnego młodzieńca nieco wymuszonym i bladym uśmiechem - Nie inaczej. Obawiam się że w tą zabawę zaangażowanych zostało całkiem sporo osób
Offline
Gdy z głośników ukrytych w pokoju dobiegł kobiecy głos, wzdrygnęła się. Zabawa? Lubiła je, owszem. Ale nie gdy sama musiała brać w nich udział...
- To mi się bardzo nie podoba - powiedziała rozglądając się. - Pamiętacie, jak się tu znaleźliście?
Zwróciła się do Mary i detektywa.
Offline
Administrator
Spojrzał na Mary i na to, co miała przy sobie. Cały dom wyglądał na stary, dlatego założenie, że drzwi wyjściowe będą równie łatwe do otworzenia jak pozostałe mogło być jak najbardziej słuszne.
- Tak, to powinno wystarczyć - powiedział przenosząc wzrok na nieznajomą. Wyglądała na dość znajomą choć był pewny, że nigdy wcześniej jej nie spotkał. Przypominała kogoś, kogo widział jakiś czas temu.
- Bardziej interesuje mnie, czy wciąż jesteśmy w Londynie. Wydaje mi się, że nie - powiedział chwilę się zastanawiając. Budynek sprawiał wrażenie wielkiego, dość charakterystycznego. Nie mógł sobie przypomnieć czy coś podobnego stoi w 'jego' mieście. Zrobił w stronę schodów.
- Ta cała Lalkarka już działa mi na nerwy, ale niestety życie Is wisi na włosku. Gotowe na pierwszą zagadkę? - powiedział unosząc kąciki ust. Cała sprawa denerwowała go, choć z drugiej strony cieszyła urozmaicając życie od ganiania za Moriartym. Ruszył schodami w dół - Interesujące ile jeszcze osób znajduje się w tym miejscu.
/przegapiłam jeden post i czekałam, dlatego tak długo xD
Offline
Dedukcja w szlafroku
- Siedziałam w salonie i grałam na saksofonie, czytałam książkę, nie wiem. To niezbyt istotne. Złapała nas wszystkich bez względu na to gdzie byliśmy, zaakceptujmy... jakoś ten fakt i jedźmy dalej - stwierdziła z krzywym uśmieszkiem. Jak zawsze, wolała nie skupiać się na pytaniu dotyczącym tego, co się stało, tylko na tym, jaki kolejny krok wykonać.
Na wypowiedź Sherlocka przekrzywiła głowę i podrapała się po tyle karku zdobytym prętem.
- Obstawiam obrzeża Londynu... - zmarszczyła czoło słysząc charakterystyczny "chrzęst" powstały przy włączaniu mikrofonu. Lalkarka brzmiała młodo, nie mogła mieć więcej niż 20 lat. Kto normalny w takim wieku ma ochotę na zabawę w mistrza marionetek? Świadomość zagrożenia życia Isabelle nie pomogła wcale. Dziewczyna zwróciła lekko pobladłą twarz do detektywa i nieznacznie ją pochyliła w geście zgody, po czym podążyła za nim w bezpiecznej odległości.
Up on one roof.... that's practically a convention.
►KARTA POSTACI ►TELEFON ►RELACJE ►INFORMATOR►WYPOSAŻENIE
Offline
Użytkownik
Los mu wybrał dość ciekawych towarzyszy. W normalnych okolicznościach byłby dla nich zwykłym przedstawicielem plebsu, ale w tym momencie stali się równi, wszyscy znaleźli się w takiej samej sytuacji. A ta stawała się coraz bardziej poważna. Cecil szybko zauważył, że Cavendish wygląda na spanikowanego, po zachowaniu Mycrofta tak, jak się spodziewał, nie można było wyczytać żadnych emocji. Ale jeśli prawdą były plotki, że zdolność dedukcji starszego z braci Holmes w niczym nie umywa się od umiejętności Sherlocka, to pewnie Mycroft właśnie zajmował się odczytywaniem informacji o dziennikarzu.
Cecil odetchnął głęboko. Z inteligencją ich obu i swoją własną kreatywnością mają całkiem spore szanse na rozwiązanie zagadek. Bał się, co będzie dalej, dlatego wciąż wmawiał sobie, że to tylko gra, choć co prawda na najwyższym poziomie trudności.
Ich odpowiedzi o listach go nie zaskoczyły, zapytał o to tylko po to, by zaznaczyć, że są w "jednej drużynie". W grupie będą mieli większe szanse na wygraną.
- Nazywam się Cecil Sixsmith i jestem dziennikarzem. - Uznał, że dobre maniery nie zaszkodzą, wniosą trochę zaufania i normalności do tej absurdalnej sytuacji. - Słyszałem o obu z panów, dlatego miło mi poznać osobiście, szkoda tylko, że w takim miejscu. Mają już panowie jakiś plan? - spytał, mając nadzieję, że nie głos nie drży mu za bardzo.
Offline
Poczatkowo przysluchiwala sie rozmowie detektywa z Mary i zamyslila sie.
- Moze okolicznosci nie sa sprzyjajace, ale nie przedstawilam sie panu. Jamie Gilbert - powiedziala, gdy ruszyl schodami w dol. Rozgladala sie na boki w poszukiwaniu jakiejs wskazowki. Uslyszala po chwili jakies rozmowy na tym samym pietrze. - Slyszeliscie? Ktos jeszcze tu jest.
Offline
Popularny polityk, młody dziennikarz i on, którego rolę trudno było tutaj przypisać. Mycroft odetchnął głęboko zatęchłym od wszędobylskiego kurzu powietrzem. Opanowanie, tylko to ich w tej chwili ratowało i miał szczerą nadzieję, że Cavendish szybko zapanuje nad emocjami. Machinalnie spojrzał na zegarek, choć właściwie sam nie wiedział po co. Cyferblat był zniszczony, widać ktoś był mało delikatny, gdy go tutaj transportował.
- Mycroft Holmes - odparł przyglądając się młodemu mężczyźnie, choć domyślał się, ze chłopak doskonale zdawał sobie sprawę, z kim ma w tej chwili do czynienia. Po chwili odwrócił się na pięcie i ruszył w tę samą stronę, w którą uprzednio zmierzali. Schody, intuicja podpowiadała mu, że są niedaleko i nie mylił się, przed nimi rysowała się rzeźbiona poręcz. Uśmiechnął się z satysfakcją, która nagle zamieniła się w zdziwienie. Głosy które słyszał, mógłby przysiąc, że jeden z nich należał do jego brata. Nieopatrznie postawił stopę na pierwszym stopniu.
Offline
Administrator
Oh a oto i pozostałe lalki . A wśród nich jedna z najcenniejszych ,sam Mycroft Holmes. Szara Eminencja był przyzwyczajony do ustalania reguł gry. Jednak teraz nie on pociąga za sznurki . Podstanowiła dać mu to odczuć. Podeszła do konsoli rodem ze steampukowej powieści i przesunęła jedną z wajch. Schody złożyły się w płaską rampę jak za dotknięciem różdżki ,po czym wróciły po kilku sekundach do poprzedmiego stanu. Jednak wystarczyło to ,by wprawić Holmesa starszego w ruch jednostajnie przyspieszony w kierunku holu. Roześmiała się. Może to go czegoś nauczy ?
Offline
Nim zdążył choć jeden raz dobrze zastanowić się nad własnymi przypuszczeniami, coś się stało. Nie do końca wiedział co, w każdym razie nagle stwierdził, że traci grunt pod nogami, a zaraz potem już leciał w dół i to z niemałą prędkością. Dopóki schody były jedną płaszczyzną, było to nawet znośne, ale kiedy tylko wróciły do poprzedniej postaci... Mycroft Holmes nagle zaczął odczuwać każdą jedną kość w swoim, no jakby nie patrzeć, wcale już niemłodym ciele. W pewnym momencie wpadł na coś wysokiego perfidnie pociągając to coś ku nieuchronnemu upadkowi. A potem była podłoga i jęk bólu. W głowie mu wirowało i, co dziwne, płaszczyzna, na której dane mu było wylądować, wcale taka płaska nie była. Co więcej, zdawała się ruszać.
Offline
Administrator
A więc siostra Stelli. To było oczywiste. Podobne rysy twarzy. sposób wypowiadania się.
- Sherlock Holmes - przedstawił się nawet na nią nie patrząc. Skupił się na pomieszczeniu. Wszystko wyglądało na stare, nawet powietrze pachniało kurzem. Być może uda im się ograniczyć liczbę pokoi i znaleźć uwięzioną. Potem się wydostać.
Zrobił kolejny krok i zignorował kliknięcie. Dopiero, kiedy do jego uszu dotarł dźwięk czegoś ciężkiego (musiałam) jakby spadającego ze schodów, zorientował się, że on właśnie przy tych schodach stoi i nim zdążył zareagować, oprócz lekkiego obrócenia głowy w stronę dźwięku, fizyka zrobiła swoje. Coś spowodowało, że z rozpędem poleciał prosto na twarz. W ostatniej chwili wyciągnął ramiona przed siebie układając je w odpowiedniej pozycji, by zamortyzować upadek i uchronić głowę. Być może się udało ale coś przygniotło go do ziemi. A raczej ktoś.
Obrócił się na bok lekko się krzywiąc, by spojrzeć, przez kogo leżał na zakurzonej podłodze.
- Na litość boską... Co TY tu robisz?! - podparł się ramieniem patrząc, jak się okazało, na swojego starszego brata.
Offline