!!UWAGA!!
>Poszukiwane są osoby do odgrywania ról kanonicznych!<
Miejsce, w którym można coś zjeść, spotkać się ze znajomymi i porozmawiać w spokoju po zleceniu czy zwykłej pracy (czy co tam jeszcze robią Aniołki )
(zapraszam na pozazleceniowe rozmowy wszystkich chętnych. W końcu postaci robią coś więcej prócz zabijania, rozwiązywania zagadek, dręczenia, ratowania, krojenia na kawałki, uciekania czy kradzieży )
Offline
Musiał naprawdę czuć się wyjątkowo wyspany, żeby tu wejść. Zazwyczaj po zleceniu po prostu wracał do domu albo jechał do Sadyby po kolejne.
No właśnie. Zazwyczaj.
Dzisiaj musiał być po pierwsze - wyspany, po drugie - cholernie głodny. Zaparkował ulubiony samochód po drugiej stronie ulicy, w razie czego biorąc ze sobą chociaż nóż. Musiał przecież dbać o bezpieczeństwo, nawet jeśli nikt szczególny mu ostatnio nie groził.
Wszedł do środka i zamówił czarną kawę i frytki. Usiadł przy oknie wychodzącym na ulicę, w kącie, zwyczajem rewolwerowca obserwując ludzi w knajpie i ruchliwą drogę. W ciszy zajął się jedzeniem.
Offline
Czasem zdarzył się luźniejszy dzień, taki jak ten. No, może nie do końca luźny. Miała umówione spotkanie, w sprawie kupna jakiejś nowej broni. Znudziło jej się używanie tej samej.
Przejechała ulicą i znalazła wolne miejsce parkingowe niedaleko pubu. Wystarczyło przejść kilka kroków i było się na miejscu. Wchodząc do środka, dziewczyna rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu znajomej twarzy handlarza. Zmrużyła lekko oczy, gdy owej nie dostrzegła. Usiadła przy stoliku, który znajdował się samym oknie i czekała.
Jej cierpliwość powoli zaczynała się kończyć, jednak gdy na ekranie telefonu wyświetlił się numer zastrzeżony, na jej twarz wpłynął lekki uśmiech. Zapewne mężczyzna się zjawi za chwilę.
- Halo? Tak... SŁUCHAM?!... Powtórzę to ostatni raz... Albo przychodzisz w umówione miejsce, albo twoje ciało zostanie zakopane żywcem. Wybieraj. Ja wolałabym ruszyć dupę, wsiąść do auta i stawić się tutaj niż zostać trupem. Masz jeszcze jeden dzień. Jeśli jutro cię tu nie zobaczę, osobiście się tobą zajmę - ostatnie zdanie wywarczała do telefonu i rozłączyła się z westchnieniem.
Co za idiota... Już drugi raz jest tak naćpany, że nie jest w stanie dostarczyć jej głupich papierów z towarem. Oparła się o krzesło i zerknęła na świstek leżący na stole informujący o tym, co serwowane jest w tym budynku. Zdecydowała się zamówić herbatę i ulubioną szarlotkę, którą o dziwo dzisiaj mieli.
Offline
Czekając, aż ktoś zawoła ją po jej zamówienie, rozglądała się po dali nieco rozwścieczona. Wtedy jej uwagę przykuł mężczyzna siedzący w kącie przy oknie. Przekrzywiła lekko głowę. Skądś go znała... Zaraz, zaraz. Pomagała mu w magazynie... Jak on miał? Jakoś na S... Sebastian! Sebastian Moran.
Ktoś ją zawołał, więc wstała zabierając ze sobą torbę. Po chwili w dłoni trzymała herbatę i ciastko. Widziała, że Moran siedział sam. Zastanawiała się czy do niego podejść... W końcu, trzeba kogoś bliżej poznać.
- Można się przysiąść? - zapytała przyklejając na twarz lekki uśmiech.
Offline
Podniósł wzrok i popatrzył jej w oczy. Taki w sumie miał zwyczaj, patrzenia prosto w oczy rozmówcy. Jak zawodowy wykrywacz kłamstw.
- Jasne - uśmiechnął się nieznacznie, pokazując krzesło naprzeciw siebie. - Jamie, tak? Jamie Gilbert?
Offline
- I wzajemnie - rzuciła i po chwili nabrała trochę szarlotki do ust. - Jak mija dzień?
Zapytała, gdy połknęła już wszystko. Upiła łyk herbaty patrząc mu prosto w oczy. Gdy była... Hmm... Młodsza, bała się tego czynu. Nie lubiła, gdy ktoś patrzył bezpośrednio na nią, ale w tej pracy trzeba się przełamać.
Offline
- Jak na razie spokojnie - wziął sobie frytkę.
Rozejrzał się leniwie po barze, wyciągając nogi nieco przed siebie. Na tyle, by było wygodniej, ale nie bezczelnie.
- Dziękuję za pomoc po tamtym... - odchrząknął w zaciśniętą pięść. Był w miejscu publicznym. - Przy pracy - uśmiechnął się lekko.
Offline
Znów się uśmiechnął, tym ledwo widocznym uśmiechem nie do końca wesołym, ale i nie sztucznym.
- Wiesz, szef by mnie nieźle rozwalił gdyby nie parę dobrych słów.
(już miałam napisać "obrobiłby mi dupę... Nie dam wam tej satysfakcji )
Offline
(oj, Morciu, Morciu... xD)
- Szczerze mówiąc, gdyby nie kilka dobrych słów, matka odwiedzałaby mnie pewnie na cmentarzu - prychnęła cicho. - Na siostrę raczej nie miałabym co liczyć.
Wzruszyła lekko ramionami i upiła herbaty.
Offline
- Właśnie, jesteś siostrą Stelli - bardziej stwierdził niż spytał. - W sumie ją lubiłem - mruknął, patrząc w końcówkę frytek.
Kobieta, która dużo mu pomogła, choć była aż nadto opiekuńcza i czasem go denerwowała, zyskała kiedyś coś w rodzajutroski u Sebastiana. A potem zniknęła i słuch po niej zaginął.
Cóż, sentymenty są zbędne w tym fachu. A nawet szkodliwe.
Rzucił krótkie spojrzenie Jamie.
- Ale już od dłuższego czasu jej nie widziałem - dodał, biorąc kolejną frytkę.
Offline
- Tak. Niestety - stwierdziła biorąc szarlotkę do ust.
Wiedziała, że skoro Stella pracowała u Moriarty'ego, musiała znać też Morana. Lubił ją... Hmm... Pewnie jest jedyną taką osobą.
- Chociaż ktoś. Podobno wyjechała. Na... dość długi czas - wzruszyła ramionami. - Ostatni raz widziałam ją jakieś... Dwa? Może trzy tygodnie temu.
Offline