!!UWAGA!!
>Poszukiwane są osoby do odgrywania ról kanonicznych!<
- Nie, rzadko jem na mieście - rzucił z uśmiechem, po zjedzeniu ostatniej frytki.
Odsunął pusty talerz i dopił do końca herbatę.
- A ty?
Offline
- Mogę śmiało stwierdzić, że jestem tu stałym bywalcem. Przeważnie przychodzę tu w... interesach, ale czasem znajdę się tu z braku lepszego zajęcia do roboty - upiła trochę herbaty. - Zajmowałeś się czymś zanim... zanim zacząłeś pracę tam gdzie ja?
Zapytała uważając na słowa. Nigdy nie wiadomo, czy ktoś nie podsłuchuje.
Offline
- Byłem zupełnie innym człowiekiem. Ochroniarz w muzeum to wyjątkowo... Inna praca - uśmiechnął się na stare wspomnienia i odłożył pusty już kubek.
Było wtedy wesoło, pomyślał.
Offline
- To zaczyna brzmieć jak przesłuchanie - zaśmiał się lekko. - Było wesoło. Koledzy byli ciekawi. Choć praca sama w sobie nie była jakaś szczególna. Ot, popilnować bezcennych eksponatów.
Offline
- Znam twoje metody - wyszczerzył się. Gdyby ktoś im się przysłuchiwał, miałby tutaj mały festiwal dwuznaczności.
Do stolika podeszła dziewczyna. WzięLa tylko brudne naczynia i poszła.
- A jak było z tobą? Miałaś wcześniej jakieś inne zajęcie?
Offline
- Warto wiedzieć - znów się wyszczerzył.
I znów skończyły się tematy do rozmów.
- Kojarzysz może Asmodeusza? - spytał po chwili zamyślenia.
Offline
- Stary znajomy. Ponoć chce do branży wstąpić - rzucił z uśmiechem.
Teoretycznie mógłby już iść na kolejne zlecenie.
Ale szczerze mówiąc mu się nie chciało.
Nie żeby rozmowa go wciągnęła, bo interesująca jakoś szczególnie nie była.
Tylko czasem warto poleniuchować, kiedy jest się mordercą.
Offline
- "Tu" - nakreślił w powietrzu cudzysłów - znaczy w firmie? - błysnął zębami kolejny raz, teraz w nieco drapieżniejszym, bardziej groźnym uśmiechu.
Grymasie należącym nie tyle do grzecznego Sebastiana, który ponoć nigdy nic nikomu nie zrobił, a do Sebastiana-Tygrysa, człowieka który zabiłby bez drgnięcia powieką, który zabrnął po trupach aż na drugie miejsce w rankingu londyńskich kryminalistów. Uśmiechnął się jak oryginalny lokalny watażka.
- Cóż, nasze obowiązki dzieli jeszcze parę osób - odpowiedział po chwili, dalej siedząc wygodnie oparty w krześle.
Nogi nadal miał wyciągnięte przed siebie, włosy roztrzepane na dosłownie wszystkie strony i nadal się uśmiechał. Tym samym, dziwnie wesołym uśmiechem.
Offline