!!UWAGA!!
>Poszukiwane są osoby do odgrywania ról kanonicznych!<
Administrator
Powoli skinął głową nie spuszczając z niej oka. Od czasu gdy ją poznał miał wrażenie, że dziewczyna była nieszkodliwa i niewinna. Nawet muchy by nie skrzywdziła, bo miała by wyrzuty sumienia. Oczywiście pamiętał, że byli na Arenie i tutaj sytuacja może się zmienić.
- W porządku. Możemy iść razem, będzie bezpieczniej - odparł i ruszył w górę - Przydałoby się znaleźć coś, co pozwoli nam przetrwać noc - dodał kiedy dostrzegł w oddali zarysy młyna. Jakieś schronienie by zapewniło. Ewentualnie nie przetrwają do rana.
Offline
Użytkownik
MOLLY
Maszerowała tuż za nim, rozglądając się co jakiś czas na boki. Nie sprawił kłopotu. Może nawet ten sojusz wyjdzie jej na dobre.
- Zawsze pozostają drzewa... - odezwała się nim spostrzegła to co Sherlock. - Młyn?
Przeszli jeszcze kawałek i wkrótce zobaczyli całość małej budowli.
JENA
Broń. Oni mają broń? Podsłłuchiwanie cichej rozmowy nie było łatwe, ale Jena byłapewna, że się nie przesłyszałą. Chwilę wcześniej widziała przecież ten mały spadachron... Przez moment miała nadzieję, że to może do niej. Tylko przez moment. Przegryzła wargę, aby powstrzymać się od głośnego przeklnięcia. Ciągle pozostawała w krójówce.
Potrzebowałą planu, chociaż jego cząstki. Spojrzała w bok - najbliżej miałą to wyoskich traw. Wystarczyło w nie szybko wbiec i może trybuci z Ósemki nie zorientowaliby się - co jakiś czas i tak gdzieś coś szumiało. Pewną odległość przed nią rozpościerało się znowu jezioro. Wiedziałą, że ta opcja odpada. Rozmyślania przerwał jej dźwięk armatniego wybuchu. Jeden mniej.
Zatem trawy, postanowiła. Dała sobie jednak jeszcze trochę czasu. Czułą, że chłopak i dziewczyna zaniedługo opuszczą to miejsce. Byli zbytnio na widoku. Ona zreesztą też... szczęśliwie tamci jej nie zauważali (rzut poprzednio).
Offline
Administrator
Black:
Będąc już w bezpiecznej jaskini, kucnął i zaczął przeglądać zawartość plecaka. Dobrze, bardzo dobrze. Jest jedzenie i śpiwór, co w tej chwili wydało mu się najważniejsze. Wprawdzie nie był jeszcze głodny ale jakiś desperacki instynkt człowieka, który wie, że najbliższa okazja by coś spokojnie zjeść nakazywał mu jak najszybciej wykorzystać dwa pojemini z podpisem "SpagBol". Stłumił go jednak - czymkowliek nie byłoby SpagBol, zje je dopiero na śniadanie. Tymczasem lepiej się wyspać nim ktoś odnajdzie jego kryjówkę. Z tą myślą wślizgnął się do ciepłego śpiwora i zamknął oczy.
_______
Na razie bez niespodzianek. Grajcie dalej
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
Jamie:
Pokiwała głową.
- Moim zdaniem nie ma nawet co iść do Rogu. Nie wiemy czy zawodowcy przypadkiem się nie wrócili, żeby coś zabrać - po chwili myślenia zwinęła dwa sznureczki od spadochronu i wcisnęła je w kieszeń bluzy. Zawsze mogły się do czegoś przydać.
Usłyszała jakiś szelest, więc wyciągnęła nóż przed siebie w oczekiwaniu na zagrożenie, ale najwidoczniej to wiatr musiał poruszać trawami, w których się ukrywali.
- Nie wiemy też kto postanowił połączyć siły i działać razem. Może pójdziemy trochę dalej od jeziora i tam znajdziemy miejsce? - wskazała na przestrzeń rozciągającą się przed nimi.
Nie miała pojęcia kto zawarł sojusz i planował z innymi. Zakładała, że zawodowcy trzymają się razem. Zawsze tak robili, więc nie myślała o tym, że się rozdzielili. Chociaż z tego co zauważyła, jeden z nich odłączył się od grupy i pognał za rudowłosą dziewczyną. Czyli trzech na pewno trzyma się razem. Jednak nie wiedziała czy mają jakąś broń...
Usłyszała wystrzał armaty. Kolejny poległ. Lub kolejna.
Zacisnęła mocniej dłoń na broni i spojrzała w niebo. Słońce już zachodziło, noc była coraz bliżej, a oni musieli zdecydować gdzie pójdą.
Love is for children; I owe that man a debt.
Offline
Bieg był męczący, ale stosunkowo wygodny. Nie miał balastu, takiego jak Ethan - na plecach ani w rękach nie miał plecaka pełnego kamieni, a lekki kij. Kiedy w końcu byli na parę metrów przed jeziorem, był gotów, by płynąć. Wciąż trzymając kij w pogotowiu rzucił się do wody. Kiedy w końcu chwycił się pontonu wewnątrz Rogu, usłyszał plusk. Odwrócił się i zobaczył Weronikę. Za nią płynął Ethan. Sebastian miał tylko nadzieję, że będą mogli przetrwać przynajmniej jedną noc w tym miejscu...
Rzut, bo miałam problem z decyzyjnością xd
Offline
Administrator
Wskoczyła zgrabnie za Sebą i płynęła mocnym, szybkim kraulem do przodu, tak, że po chwili wyczołgała się z wody na ponton. Zdecydowanie dziwny pomysł na róg. Nie tracąc czasu otrzepała się z wody i rozglądnęła, lustrując wzrokiem wszystkie przydatne rzeczy.
Offline
Administrator
Po arenie przetacza się suchy krzaczek
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
Diabełek
Ethan: Owszem, biegł na końcu, ale dzięki sile nawet z kamieniami nadążął za resztą. Skoczył chwilę za nimi... i poszedł na dno jak kamień. Przez moment na powierzchni widniały tylko bąbelki... lecz zaraz wynurzył się kilka metrów dalej.
- Nabrałem was? - zaczął się śmiać tak, że aż się rozkasłał, rozkładając się wygodnie schowany wśród toreb.
Quinn: Śpi.
Karta Postaci | Telefon | Informator | Relacje | Wyposażenie
"I've no idea what I want. Except to be happy... if I can."
Offline
Diabełek
Alice:
Zeszła z drzewa, niepewnie rozglądając się dookoła. W lesie panowała cisza i to chyba przerażało ją najbardziej. Z jednej strony cieszyła się że nie słychac zawodowców, z drugiej jednak wydawało jej się że każdy jej ruch słyszany jest co najmniej w promieniu kilometra. Gdy jednak ujrzała to czego szukała, niemalże kamień spadł jej z serca. Była z dwunastego dystryktu i mimo że nigdy nie odważyła by się iśc na polowanie, to często przebywała na łąkach otaczających dystrykt. To również było nielegalne, ale mniej ryzykowne. Dzięki zbieractwu, wiedziała teraz jaka roślina może jej pomóc i prawdopodobnie uratowac życie. Szybko zerwała liście które były jej potrzebne i wdrapała się do swojej kryjówki. Starła liście na miazgę, dodając odrobinę wody i powstałą papkę rozprowadziła na oparzeniu. Naciągnęła na to nogawkę spodni, nie mając nic innego co podstrzymało by substancję na miejscu i ułożyła się wygodniej w rozgałęzieniu drzew. Sen nie przyszedł dla niej łatwo. Z drzemki wyrywał ją niemalże każdy dźwięk, ale koniec końców dziewczynka zasnęła, tuląc do siebie bukłak z wodą.
[Rzut na znalezienie leczącej rośliny -> http://kostnica.eu/roll/569fefa2d3d7e/ ]
James:
Ostrożnie rozejrzał się po wnętrzu jaskini, sprawdzając czy nie czekają tu na niego żadne niespodzianki. Opcja bycia testerem organizatorów, zdecydowanie nie była kusząca. Gdy jednak po względnych oględzinach nie czekały tu na niego żadne zmutowane wiewiórki, czy Bóg wie co jeszcze, rozłożył się w rogu jaskini, jeszcze raz oglądając i porządkując sobie ekwipunek.
Nie było nawet tak źle.
Nie wiedział kiedy wkrótce trafi mu się okazja do odpoczynku, więc postanowił tą dobrze wykorzystac. Położył sobie plecak pod głowę i ignorując zimno będące w jaskini przymknął oczy. W swoim krótkim życiu zasypiał już w różnych warunkach, lepszych i gorszych, dlatego już po krótkiej chwili spał niespokojnym jak zwykle snem.
Offline
Administrator
Asmodeusz
-Nie zadzieraj tej blond główki tylko ruchy wojsko. - rzucił prawie wesoło i złapał ją za rękę po czym pociągnął na północ, nucąc pod nosem marsza.
- biorę pierwszą wartę
Offline