Ogłoszenie

!!UWAGA!!

>Poszukiwane są osoby do odgrywania ról kanonicznych!<

SPIS DOSTĘPNYCH POSTACI


Przewodnik dla nowych


#1 2014-09-28 22:01:03

 Isabelle Morgan

Aniołek

Punktów :   
Stróż: Tak

Wspominam, więc byłam. Czuję, więc jestem.

Wedding Day



Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza – wie, jak przeżyć. ~ Jonathan Carroll


O tym momencie krążą legendy. Podobno jedyna taka chwila w całym życiu kobiety. Chwila której w swoim życiu się kompletnie nie spodziewała. Zacisnęła mocno powieki ,żeby nie patrzeć na swoje odbicie . Chociaż większość ludzi zapewne uznałaby widok za piękny. Dwudziestoletnia brunetka ,1,70 m wzrostu. Figura modelki i twarz lalki z porcelany, karminowe usta, czekoladowe oczy, mały zgrabny nosek, wysokie kości policzkowe. I suknia ślubna. Z kremowej koronki, wyszywana perłami. W kruczoczarnych ,prostych włosach wpięty był diadem, przytrzymujący welon w kolorze kreacji ,obszyty taką samą koronką, czekający aż opuści go na twarz. Dzisiaj była księżniczką. Zagryzła wargi do krwi ,szczęśliwa ,że nie będzie tego widać spod szminki. Bo oto za kilka chwil pójdzie do ołtarza i z szerokim uśmiechem powie tak mężczyźnie ,którego nie kocha. Jej prawdziwa miłość wygnała ją z domu, zmusiła do porzucenia pracy ,która dawała jej radość i pozostawienia w domu brata którego kochała ponad wszystko. I uciekała ,jak zaszczute zwierzę ,goniona przez Scotland Yard , MI6 i Secret Service. Wspomnienia uderzyły w nią z całą mocą ,przelatując w zastraszającym tępię przed oczami .Ona jako mała dziewczynka wyzywana od psychopatów przez koleżanki z podwórka. Wtedy postanowiła ,że nauczy się ukrywać to jaka jest. I udało się- wyszeptała z gorzkim uśmiechem. Widziała październik 1976 kiedy na świat przyszedł jej braciszek. Jej maleńki Jimmy. Potem odbieranie go ze szkoły ,pieczenie ,wspólna zabawa w rodzinnym domu. Wiedziała ,że jest taki jak on. I wiedziała ,że musi go chronić za wszelką cenę. Była najlepszą starszą siostrą jaką potrafiła być. Pamiętała każdy pocałunek w skaleczony palec czy rozbite kolano. Pamiętała długie godziny czytania bajek. Ale najbardziej utkwiła jej w pamięci jedna rozmowa. Jim przybiegł do niej zapłakany w dniu rozmowy o pracę.
- Co się stało mały ? – zapytała biorąc go na kolana i przytulając ,nie przejmując się tym ,że pomnie garsonkę i koszulę. Ani tym ,że jej mały braciszek miał już solidne 12 lat.
- Bo ty mnie chcesz zostawić. JAK WSZYSCY. Pojedziesz na jakąś misję i więcej nie wrócisz . Ale ja cię nie puszczę – uczepił się z determinacją jej marynarki.
- A jeśli obiecam ci ,że zostanę. Że nigdy przenigdy cię nie opuszczę. I że zawsze wrócę kiedy mnie zawołasz ,nawet jak będę bardzo daleko ?- zapytała tuląc go mocno.
- Słowo szpiega ? – zapytał ocierając oczy.
- Słowo szpiega – uśmiechnęła się całując go w czoło. I dotrzymała słowa.
Nawet kiedy zaczęła pracę w „firmie” znanej na całym świecie jako „Universal Exports”. Najmłodsza agentka w historii. Nawet kiedy poznała jego. I stopniowo zaczęła darzyć uczuciami ,które dotychczas rezerwowała dla Jima jak zrozumienie i miłość, oraz zupełnie nowymi jak fascynacja i porządanie. Dla bezpieczeństwa młodego nigdy nie powiedziała mu ,że ma brata. Wiedziała ,że w tej branży nie można szastać zaufaniem. Układało im się, była szczęśliwa. I wtedy jeden błąd spowodował katastrofę. Jej partnerka okazała się być szpiegiem sowieckim. A ona nie pociągnęła za spust. Dziewczyna wrobiła ją we wszystko, a M uwierzyła. I co najgorsze on uwierzył. I on przyjął misję zlikwidowania jej. Powiedział jej że ma 24 h. Po znajomości. Ledwo wystarczyło jej czasu żeby ucałować Jima na do widzenia . Nigdy tak nie płakała jak wtedy w samolocie. Znalazła schronienie u przyjaciela z włoskiego półświatka. A on przedstawił ją Genaro. Spojrzała z powrotem w lustro. Nie kochała go. Miała nadzieję ,że się do niego przywiąże. To małżeństwo było dla niej szansą by znowu zobaczyć brata.
-Robię to dla ciebie Jimmy.- szepnęła otwierając medalion ,który miała na szyi i patrząc na zdjęcie brata – Niedługo znowu cię przytulę.
. Po drugiej stronie było JEGO zdjęcie. Zapaliła świecę stojącą na stoliku i powoli wsunęła je w płomień. Patrzyła jak się pali z jakąś mieszaniną żalu i złości. Bo wiedziała ,że znamienia w swoim sercu nie może się pozbyć równie łatwo co tego kawałka papieru. Wzięła jeszcze bukiet z białych frezji i astromerii . Ostatni raz spojrzała na swoje odbicie i powoli opuściła welon na twarz. Usłyszała marsz i ruszyła do drzwi. Próg kościoła ,o ironio ,był ostatnim jaki przekroczyła jako Clara Moriarty.


http://33.media.tumblr.com/7a250575df7d5b0bb716dfe4074c1d2e/tumblr_inline_mfv7p1PAIK1rvw81k.gif

Offline

 

#2 2014-09-28 22:04:53

M. Holmes

Użytkownik

Punktów :   

Re: Wspominam, więc byłam. Czuję, więc jestem.

Day of a New Life



Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu.
Vincent van Gogh

Po raz ostatni spojrzał w lustro szczupłymi palcami poprawiając krawat. Nagle dłoń zawisła w powietrzu, znieruchomiał na ułamek sekundy. Czasami pewne rzeczy wracały, nieproszone, tylko po to by zakłuło gdzieś w okolicy serca, tylko po to by sprawić ból. Tak samo szybko jak się pojawiał, musiał go stłumić. Nie mógł dać po sobie poznać, że tak, on też odczuwa słabości. Musiał być twardy, zimny, opanowany, oschły.... Takiego znali go wszyscy wokół i tak miało już pozostać.
Może trochę zbyt nerwowo ściągnął węzeł, zarzucił marynarkę i jeszcze raz spojrzał w lustro. Odetchnął głęboko, taka szansa, jak ta, przed którą właśnie stał, zdarzała się jedna na milion. Nie codziennie oferuje się tak odpowiedzialne stanowisko młodej osobie, która dopiero nabiera jako takiego doświadczenia. Jego przewagą nad innymi kandydaturami był umysł, czysty i bogaty umysł, który doskonalił od najmłodszych lat. To była jego broń, spryt i inteligencja, oraz niewiarygodne wręcz opanowanie. Mówili o nim, ze musi być zimnym draniem, że jest nieczuły na jakiekolwiek emocje, że nie można go skrzywdzić. Żołnierz idealny, szpieg, aktor... Istne perpetuum mobile brytyjskich służb specjalnych, którego można było tylko zazdrościć Koronie.
Mylili się. Wszyscy, co do jednego. To co widzieli, to były tylko pozory. Nie było osoby, która znałaby go lepiej... Chociaż....
Kiedyś w jego życiu pojawił się ktoś, kto był w stanie czytać z niego, niczym z książki. Ona, znała go najlepiej, rozumiała, a i on starał się odwdzięczyć tym samym.
To miała być... zabawa? Nie, raczej eksperyment. Intrygowała go, ciekawiła. Jej sposób mówienia, zachowania... Nie spostrzegł nawet, kiedy czyste zainteresowanie przerodziło się w coś więcej, kiedy zaczynało brakować dotyku, uśmiechu, oddechu. Pewien rodzaj uzależnienia, ale tego dobrego, właściwego. I nagle... coś się skończyło. Musiał podjąć decyzję.

Był starszym bratem. Pierwsze, co poczuł pochylając się nad kołyską, to odpowiedzialność. Był siedmioletnim chłopcem, który nagle zdał sobie sprawę, że jest za kogoś odpowiedzialny i nie może zawieść tej małej istoty. Nie był to żaden ciężar, podobało mu się to, świadomość, że… może być potrzebny. Lata mijały, obaj dorastali, a on w duchu cieszył się jak dziecko widząc, jak jego mały braciszek robi coraz większe postępy, jak błyszczy wśród rówieśników swoim intelektem szukając u niego aprobaty i słów pochwały.
- Jak go nazwiesz? – spytał przekrzywiając lekko głowę, z jakimś rozczuleniem przyglądając się sześcioletniemu chłopcu z burzą czarnych loków na głowie, który wciąż z niedowierzaniem spoglądał to na kudłatą kulkę w kolorze mahoniu, to na rozjaśnioną serdecznym uśmiechem twarz starszego brata.
- Jest… jest mój? – zapytał niepewnie. Szczeniak zaskomlał cicho i potoczył się na krótkich łapkach w stronę chłopca.
- Oczywiście, że tak.  – odparł ze śmiechem. – Jeżeli będziesz się o niego troszczył, odwdzięczy ci się tym samym. Będziesz miał przyjaciela.
- Prawdziwego? Jak ty? – błękitne tęczówki zetknęły się z szarymi, nieco zaskoczonymi, stropionymi. Poczuł rosnącą gulę w gardle, szybko spuścił wzrok chcąc ukryć czające się w kącikach oczu słone krople, bo już za chwilę będzie musiał go zasmucić.
- Tak.. najprawdziwszego.  – skinął powoli głową popychając psiaka w stronę brata. – Ale najpierw musisz nadać mu imię.
Chłopiec zmarszczył czoło usilnie się nad czymś zastanawiając, wziął psa na ręce, przyjrzał mu się dokładnie, a po chwili uśmiechnął się kątem ust, w ten swój charakterystyczny sposób.
- Już wiem.  – oświadczył poważnym tonem. – Będzie nazywał się Rudobrody.
- Rudobrody? - powtórzył unosząc brew. – Jak ten pirat?
Chłopiec pokiwał zawzięcie głową, a tymczasem  już Rudobrody szczeknął radośnie liżąc swojego nowego właściciela… przyjaciela po twarzy.
Uśmiechnął się mimowolnie czując na karku parzące spojrzenia rodziców. Dobrze zrobił, był tego pewien. Teraz, gdy go nie będzie, Sherlock wciąż będzie miał u boku kogoś, komu będzie mógł zaufać. Będzie miał przyjaciela, strażnika, powiernika sekretów… Rudobrody będzie dla niego, tym, kim był już dla chłopca jego starszy brat.

Kilka lat później jego szare tęczówki spoglądały w inne, o głębokiej czekoladowej barwie. Spoglądały ze smutkiem, z wymuszoną złością i zawodem. Na twarz przybrał maskę pogardy, był w tym przecież najlepszy. W głowie miał ułożony plan, musiał ją skrzywdzić, zranić tak mocno, jak nigdy by się na to nie odważył, bo bez tego… jej nie ochroni. Nie ochroni też brata. A oni uderzyli we wszystko, co kocha karząc wybrać jedno, za cenę drugiego. Więc wybrał. I choć to trudne, choć boli jak diabli, powie jej teraz tych kilka słów, na które przecież nie zasłużyła. Powie, że jej nie kocha, nigdy nie kochał, że to od początku nic nie znaczyło. Potem otworzy przed nią drogę ucieczki, jedyną możliwą, jedyną, którą powinna wybrać. Gdy odejdzie, zrobi wszystko by zniszczyć wszelkie dowody, uwolni ją w zamian poświęcając wszystko, na czym zależało im obojgu. Znajdzie tę, która wrobiła ją w to piekło i odpłaci jej tak, jak sobie na to zasłużyła. Na koniec upewni się, że jego Clara jest szczęśliwa. I wróci do grania zimnego drania, w końcu w tym był najlepszy.

Dziś idzie tym długim korytarzem prowadzącym do nowego życia, podobnie jak ona kroczy teraz po czerwonym dywanie by oddać serce innemu mężczyźnie. Choć gdzieś tam w środku boli, wie, że od tej pory oboje zaczynają od nowa, zostawiając przeszłość za sobą. Najwyższa pora zapomnieć, przestać żyć złudzeniami.
Minęło nieco ponad pół roku. Wciąż wmawiał sobie, że podjął słuszną decyzję, że przecież ocalił dwa życia.
Poświęcenie, nieodłączna część pracy specjalnego agenta. Być może bezpowrotnie stracił ich zaufanie, z pewnością to jego winią teraz o wszelkie zło w ich życiu. Tak samo Clara, tak samo Sherlock.
- Panie Holmes?
Zatrzymał się nagle, znajomy głos wyrwał go z zamyślenia. M przyglądała mu się uważnie, jakby chciała przejrzeć go na wylot, odczytać skrzętnie ukrywane myśli. Odetchnął głęboko przywołując na twarz grzeczny uśmiech, wyciągnął ku niej dłoń, którą uścisnęła po chwili.
- Najmłodszy szef wydziału, nie możemy doczekać się współpracy z panem. – przepuściła go, do jego nowego gabinetu. – MI5 jest teraz w pańskich rękach, Mycrofcie.


    ☯   

https://67.media.tumblr.com/28b794e05eeabe79feda0062db58767b/tumblr_newo1ahxIA1rh3kr3o1_500.gif


Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.aishwarya.pun.pl www.zulnicamazancowice.pun.pl www.radzymincentrumpark.pun.pl www.policja997.pun.pl www.zjawiska-paranormalne.pun.pl