!!UWAGA!!
>Poszukiwane są osoby do odgrywania ról kanonicznych!<
Administrator
- W sumie to mniejsza z tym. A niech sobie mówiąc co chcą, skoro nie mają nic ciekawszego do roboty - stłumił ziewnięcie zasłaniając usta dłonią. Ciężko byłu mu powiedzieć, czy zależało mu na opinii ludzkości na jego temat. Z jednej strony plotki działały mu na nerwy, z drugiej sam rujnował swój obraz dla dobra sprawy. Może tu chodziło o kontrolę tego, o czym pozostali mówili? Kto wie.
- Mój refleks jest opóźniony z tego samego powodu, co twoje chwiejne kroki. Za dużo alkoholu. Wiesz o tym, a się nabijasz - mruknął z wyrzutem poprawiając poduszkę.
Offline
Administrator
- Shhhh... Bądź tak dobry i pozwól mi na tę chwilę przewagi, tak rzadko się zdarza. - przyglądała mu się jeszcze z rozbawieniem, nim odepchnęła się od ściany i tym swoim chwiejnym krokiem dotarła do stolika, po telefon. Zmrużyła oczy, chcąc w jakiś sposób skupić wymęczony wzrok na stanowczo zbyt jasnym ekranie.
- Co nie zmienia faktu, że nie po to zrobiłam miejsce do treningu w podziemiach, żeby urządzać tam rupieciarnię. - mruknęła jeszcze, zawracając w swoją stronę. Wystarczył rok, a pod ścianami wyrosły nagle góry pudeł, w których, na jej oko, mogło znajdować się dosłownie wszystko. Przy okazji tarasując przejście. Tymczasem udało jej się popaść w stan permanentnego ziewania. Zły znak. - Dość na dzisiaj. Śpij dobrze, postaram się nie obudzić. - posłała mu lekki uśmiech.
Offline
Administrator
- Tym razem niech ci będzie. Ot, żebyś wiedziała, że aż tak bardzo to jednak nie jestem uparty - powiedział zerkając na nią kątem oka. Powoli skinął głową, sali treningowej praktycznie nikt nie używał - on za to często znosił tam rzeczy, by nie zagracać swoich czterech kątów. Jego pomieszczenie nie było wielkie, a starał się przechowywać tam najistotniejsze informacje - musiał zachować jako taki porządek. Baker Street nie była już tak bezpieczna.
- Nie było nauczyciela. Ja się do tego nie nadaję... mam na myśli naukę - opadł na kanapę przekrywając się kocem. Poczuł jak bardzo jest zmęczony, gdy przyłożył głowę do poduszki - ziemia przyciągała tak, jakby właśnie powstało nowe prawo fizyki. Ziewnął i pokiwał głową.
- Dobranoc, Dawson
Offline
Administrator
- Hmm, pod wpływem robisz się bardziej ugodowy. - mruknęła, gasząc światło w kuchni w drodze do własnej sypialni. Holmes jeszcze o tym nie wiedział, ale właśnie został zatrudniony do uprzątnięcia bałaganu i żaden sprzeciw mu w tym nie pomoże. Zamykając za sobą drzwi, zerknęła jeszcze kontrolnie na telefon. Westchnęła ciężko tęsknie spoglądając na łóżko i chcąc, nie chcąc wysłała do centrali krótką wiadomość o podstawieniu jej samochodu. Półtorej godziny później, już w miarę pewnie przemknęła na boso przez salon, mijając pochrapującego Sherlocka, zawiniętego w koc niczym kokon. Na stoliku zostawiła jeszcze pęk kluczy i kartkę z krótką informacją: Czuj się, jak u siebie, po klucze wpadnę później. Miłego ;) . Chwilę później już jej nie było.
Offline
Administrator
Zasnął szybko, nawet nie wiedząc kiedy. Wystarczyło zamknąć oczy i wszystko jakoś samo poszło - zmęczenie i alkohol pomogły. Z kolei na drugi dzień, a raczej tego samego gdy się już w końcu zbudził, przypomniały mu o sobie w charakterystyczny sposób - ból głowy i nieoparta chęć picia. Otworzył oczy wlepiając wzrok w pomieszczenie, które zdecydowanie nie było Baker Street 221b, jak on tu... ah no tak. Wieczór w towarzystwie Dawson i wina. Wstał i skierował się do kuchni w poszukiwaniu wody zgarniając po drodze zostawioną na stole karteczkę. Zwrot, by czuł się jak u siebie sprawił, że się uśmiechnął. Na pewno by tego nie chciała - dziurawe ściany, części ciała w lodówce tuż obok śniadania - takie rzeczy odstraszały jego wcześniejszych lokatorów. Wypił połowę butelki wody za jednym razem i rozejrzał przyglądając się pozostałościom po wczorajszej nocy. Zaraz po tym szybko to ogarnął - w miarę swoich możliwości - i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Pozostało tylko przemknąć niezauważenie przez korytarz mieszkania by uniknąć trajkoczącą wesoło Panią Hudson.
[zt]
Offline