!!UWAGA!!
>Poszukiwane są osoby do odgrywania ról kanonicznych!<
Sebastian mieszkał skromnie, chociaż nie do końca ubogo. Nie cieszyło go do końca pokazywanie, jak wiele zarabia, zabierając innym życie.
Zaraz obok wejścia stał, obok niedużej, zgrabnej komody i półki na buty, wieszak. Od drzwi widać było niedużą, wiecznie zabałaganioną kuchnię. Ciemne, drewniane meble, wyglądały swojsko przy mozaice w kolorze khaki. Szczególnie wieczorem, kiedy lampa świeciła ciepłym światłem na czarno-brązową szachownicę kafelek podłogowych. Nieduża kuchenna wysepka służyła mu za stół, dlatego też od "zewnętrznej" strony zastawiona była wysokimi krzesłami.
Kuchnia otwarta była na salon, dokładnie po drugiej stronie od drzwi. Dwuosobowa, czarna skórzana kanapa i dwa fotele w podobnym stylu, ułożone obok niskiego, drewnianego stolika, stały naprzeciw telewizora. Wzdłuż ściany, dawniej obwieszonej obrazami, stały regały pełne książek o różnej tematyce.
Przeciwległą do wejścia ścianę, obitą ciemnym korkiem, przerywały tylko dwoje masywnych, sękatych drzwi i przejście do korytarzyka.
Za jednymi z tych drzwi kryła się łazienka. Nie miała w sobie nic szczególnego, chociaż dobór kolorów w tejże zaskoczył nawet samego właściciela. Ciemnoszare kafelki podłogowe, w niewielkim stopniu przykryte były krwistoczerwonym dywanem, pasującym kolorystycznie do kafelek na ścianach. Przynajmniej ślady zleceń nie były tu tak widoczne jak w reszcie domu.
Drugie drzwi z salonu prowadziły do jego warsztatu, pełnego metalowych szafek, wypchanych częściami broni, której używał. Pomieszczenie jako jedyne w domu nie miało okien.
Korytarzyk, wyłożony ciemnoniebieskim stiukiem na ścianach i o jasnej, drewnianej podłodze, prowadził w dwa miejsca - na taras i do sypialni.
Sypialnia rzadko była odwiedzana przez właściciela. Cały pokój utrzymany był w barwach brązu i bieli. Jasne panele przykryte były beżowym dywanem. Najwięcej przestrzeni zajmowało oczywiście masywne łóżko, obok którego stały utrzymane w podobnej kolorystyce dwa stoliki nocne. Jedna ze ścian została zamieniona w ogromne okno wychodzące na ogród, drugą zaś podpierała szafa.
Na tarasie bywał jeszcze rzadziej niż w sypialni. Trzy wiklinowe fotele otaczały nieduży stolik. Prowadziły stąd schodki do zaniedbanego ogródka. Od śmierci Anne nikt się nim nie zajmował - i nikomu to nie przeszkadzało. Zasadzone przed laty przez nią rośliny tworzyły wraz z dzikimi dziwnie przyjemną dla oka mozaikę.
No i oczywiście miał jeszcze garaż. Nie byłby sobą, gdyby było w nim posprzątane. Smar, szmaty, śrubki, kawałki silników, lakiery i cała reszta walały się tu i ówdzie.
Trzeba przyznać, że ten dom na obrzeżach Londynu, przykryty czerwoną dachówką, z zaniedbanym ogródkiem i wiecznie zabałaganioną kuchnią w zupełności wystarczał Sebastianowi Moranowi.
Ostatnio edytowany przez Moran (2014-06-28 18:45:53)
Offline
CZERWIEC 2016 - DWA TYGODNIE PO AKCJI W WALII
[ZT/F (?)]
Zjawił się łaskawie we własnym domu. Odrzucił pod wieszak torbę z ubraniami i padł na kanapę, wyraźnie zmęczony po kolejnych zleceniach. Nie widział Jamie od prawie trzech tygodni, noga wciąż się nie zagoiła, a na dodatek nie miał przy sobie swojego karabinu.
Kurwa.
Wymamrotał do siebie, dla zapamiętania, że ma kupić nowy telefon i zapewnić J bezpieczeństwo. Jak najdalej od niego.
Ale to później. Teraz pójdzie spać...
Offline
[Jamie]
Trzy tygodnie. Trzy. Jebane. Tygodnie.
Tyle czasu się martwiła o Sebastiana.
Dlatetego, gdy dowiedziała się od swoich źródeł, że Moran raczył wrócić do Londynu, od razu do niego pojechała.
Puk puk w drzwi.
Love is for children; I owe that man a debt.
Offline
- Cholera jasna, spać - burknął w poduszkę z niechęcią, ale szybko się dźwignął i pokuśtykał do drzwi.
Co prawda wyglądał, jakby nie spał co najmniej od kwietnia. Przeczesał włosy palcami, sięgając do klamki.
- A, to ty - wymamrotał, przyciskając policzek do futryny.
Offline
- Czytałaś wiadomość - mruknął, odwracając się w jej stronę. Ziewnął w zaciśniętą pięść. - Nadal twierdzę, że powinniśmy dać sobie spokój, dla bezpieczeństwa. Rozsądniej będzie... rozejść się w pokoju. Mądrzej będzie zrobić to teraz, niż kiedy jedno z nas będzie martwe.
Offline
- To nie chodzi o to, czego chcę, a czego nie. Podejmuję racjonalną decyzję, Jamie. Nie mogę działać cały czas pod wpływem emocji, to najgorsze w moim przypadku wyjście - popatrzył na nią poważnie.
Offline
- Sebastian... Nikt z nas nie moźe. Ale też nikt ci nie każe. Wiem, że się o mnie martwisz... a raczej martwiłeś, ale ja też cały czas się o ciebie bałam, a nie przeszło mi przez myśl, żeby to zakończyć - ona na niego nie patrzyła. Nie mogła. Bała się, że wtedy się rozpłacze, a nie mogła... Nie mogła pokazać jak kurewsko jej na tym zależy...
Offline
- Straciłem już dwie najważniejsze w życiu osoby, nie chcę tracić kolejnych, więc błagam, odejdź i żyj, jakby mnie nie było - założył ręce na piersi. - Idź. Proszę.
Offline
- Nie będzie niewykonalne, z autopsji mówię - mruknął, opierając się o szafkę na buty. Noga zaczynała go bardziej boleć. Nie powinien jej nadwyrężać...
Offline