!!UWAGA!!
>Poszukiwane są osoby do odgrywania ról kanonicznych!<
- Co podać?
Było już bardzo późno, a do baru wszedł ostatni klient.
- Szkocką - powiedział i rozsiadł się wygodnie przy barze.
- 15 funtów - podała mu szklankę, chowając pieniądze do kasy i zabrała się za wycieranie drewnianych stołów i ogólne porządki przed zamknięciem.
Wnętrze baru było... oryginalne. Ciężkie czarne siedzenia, przykręcone były grubymi mocnymi śrubami (środki ostrożności w razie często występujących bójek). Ściany, które kiedyś były kremowe, teraz zszarzałe, pokryte przypadkowymi portretami mężczyzn, o których Clary nigdy nie słyszała... Drewniana podłoga, porysowana od rozbitego szkła, prosiła się o wyczyszczenie po dniu pełnym przeróżnej maści klientów. Nie było to duże pomieszczenie i wysoki sufit rozpraszał światło, więc w sali panował półmrok. Drzwi zamykane były na trzy zamki i kratę, nie była to zbyt bezpieczna ulica...
- Jeszcze raz proszę - odezwał się gość przy barze.
- Ciężki dzień ? - zapytała Clary, nalewając trunek.
- Można tak powiedzieć...
- Okej, nie wnikam - zaczęła czyścić bar.
- No dobra, powiem prosto z mostu... dobry znajomy powiedział mi, że można tu kupić coś, co mi pomoże - widać było, że się denerwuje.
– Wiesz, alkohol pomaga, ale to nie jest sposób na wyjście z problemów - powiedziała spokojnie dalej sprzątając.
- Chodzi o coś, hmm... mocniejszego, tak śmiertelnie mocniejszego - popatrzył na nią - dobrze wiesz o czym mówię.
- Narkotyków nie sprzedajemy - dalej mówiła spokojnie.
- Ech - warknął - nie denerwuj mnie tylko sprzedaj mi tę truciznę...
Podniosła wzrok i zlustrowała go na tyle, na ile pozwalał jej bar.
- Jaką konkretnie ? – zapytała, nie odrywając wzroku.
- Coś, co pomoże mi się kogoś pozbyć raz na zawsze - powoli się uspokajał.
- To zależy… ile jesteś w stanie zainwestować - podał jej plik banknotów stufuntowych - tyle wystarczy na najmocniejszą ?
- Na najmocniejszą może nie - wyciągnęła fiolkę zza lady - ale ta powinna wystarczyć - podała mu flakonik, a pieniądze schowała do kieszeni. – A teraz przepraszam, ale zamykamy.
Mężczyzna porwał flakon i szybkim krokiem opuścił bar.
Offline
Administrator
Dexter O'Callahan minął się w przejściu z jakimś mężczyzną, którego nie widział tu nigdy wcześniej. Klient Mystery czy może raczej Clary?
Jeśli to drugi to... Cóż, pewnie trzeba będzie się temu przyjrzeć. Ale to dopiero po zażegnaniu aktualnego kryzysu.
- Załapię się jeszcze na drinka? - zapytał z uśmiechem, w ramach powitania
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
Kończyła właśnie wykładać ostatnie krzesło i ścierać ostatni blat - Któż to do mnie zawitał, dla Ciebie o każdej porze - podała mu szklankę z uśmiechem.
- Cóż Cię do mnie sprowadza, bo raczej to nie chęć zatopienia smutków w alkoholu- nalała sobie whiskey
Offline
Administrator
Usiadł przy barze i oparł łokcie na odrapanym blacie.
- Obecnie nie smutki. Raczej frustrację. - westchnął - Masz irlandzką whisky czy wszystko wyruszyli? Wiesz, jest poważnie, mogę pić przed dziesiąta - dodał. - Słyszałaś co się stało w nocy w Platinum Lace?
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
- Niewiele - odparł- Nie będę wnikać bo pewnie naraziłbym nas oboje. Ale z lepszych rzeczy mamy tatuaż. - powiedział, wyjmując z kieszeni kartkę z naszkicowanym symbolem i rozkładając na blacie
“Awareness is the enemy of sanity, for once you hear the screaming, it never stops.”
Offline
Administrator
Wskazał na świstek z naszkicowanym triskelionem z okiem po środku.
- Widziałaś go u kogoś może?
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
Administrator
- Uch... - w zamyśleniu podrapał się po karku. To jeszcze nic nie znaczyło. Ostatecznie goście nie paradowali po n lokalu nago wiec tatuaż mógł zostać ukryty - a coś dziwnego? Jacyś nowy goście?
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
Soho było pełne miejsc takich, jak to. Mystery.
Normalnie Sebastian nie szlajał się po knajpach w ciemnych uliczkach. Tak było zazwyczaj, ale teraz... Miał problem i choć wiedział, że nie powinien szukać, troska o współpracownika rodzaju żeńskiego była silniejsza.
Całe życie w wielkim skrócie, co?, pomyślał, ciągnąc ciężkie drzwi. Jeszcze nie zamknęli, Bogu dzięki.
Jim najwidoczniej zlitował się nad swoim najlepszym snajperem, skoro rzucił mu ten ochłap informacji - jest bar w Soho dla takich jak my. Sprawdź to miejsce, może się czegoś dowiesz. W razie czego upij kogoś bimbrem. Dla snajpera była to wyjątkowo kusząca perspektywa, z naciskiem na upijanie bimbrem.
Zanim podszedł do baru, zapadła nad nim ciemność, kryjąc w mroku dwie postaci.
- Przepraszam, już zamknięte? - rzucił, opierając się o ścianę z założonymi rękami.
[za zgodą Blondzi się łączę z wami w poszukiwaniu xd]
Offline
Administrator
To był jakiś trop. Dość przypadkowy ale zawsze jakiś więc O'Callahan .
- Powiedz mi coś więcej o tym nowym...
Wtedy usłyszał jak ktoś wchodzi do baru i męski głos za plecami.
- Tak dla przypadkowych facetów - powiedział, nie odwracając się
Brown eyes and a heart so black you could see it beating through his skin, he was one of the worst bastards you could ever meet.
Of course, that never stopped anyone from dancing to his irresistible tune.
Offline
- Szczęście, że nie jestem przypadkowy - stwierdził znudzonym tonem. Podszedł bliżej i zmrużył oczy przed światłem nowej żarówki. - Whisky poproszę.
Offline